Kalosze to za mało, przydałyby się wodery – pomyślałam, wpatrując się w odbicia drzew w niezmąconej tafli mokradeł. Miałam ochotę wejść w nie głębiej. Bo lasy bagienne wciągają.
To miejsce, czyli las bagienny przy Szadkowskiej w Łodzi, odkryłam niedawno, mimo że byłam tam już wiele razy. Ale lubię takie niespodzianki. Idę w znane sobie miejsce, aż nagle odkrywam nieznane mi wcześniej zakamarki. I lubię potem do nich wracać.
Tak też jest z tym miejscem. Dziś zapuściłem się w nie trochę głębiej niż ostatnio. Ale nadal czuję niedosyt. No właśnie, przydałyby się wodery. A wtedy…
W sumie to zastanawiające, dlaczego tak bardzo ciągnie mnie na różne mokradła i lasy bagienne. Owszem, są one malownicze, ale też są jakoś niepokojące. Może to ich niedostępność sprawia, że tak mnie pociągają? A może to poczucie, jakbym była na granicy światów?
Dziś usiadłam pod jednym z drzew, które wraz z dwoma mniejszymi tworzyło niewielką kępę otoczoną wodą. Oparłam się plecami o omszony, wilgotny pień. Miejsca było niewiele, nogi miałam w wodzie. W powietrzu unosił się zapach butwiejących liści. Zeszłego roku karmione słońcem, teraz oddawały swe ciała ziemi.
Wkrótce drzewa znowu się zazielenią liśćmi…
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
Piękne zdjecia, ale ja bagien nie luibię. Boję się ich.
Rozumiem. Myślę, że część tych obaw wynika z przekazu kulturowego, czyli skojarzeń bagien z siłami nieczystymi.