Miało być ujście Neru do Warty lub stawy w Zofiówce, a był powrót nad Grabię.
Grabia to jedna z moich ulubionych rzek. Jest piękna o każdej porze roku. Dziś znowu zajrzałam nad jej brzegi, zahaczając przy okazji o staw-kąpielisko Zajączek w okolicy Łasku. To w jego pobliżu latem widziałam atakującego kaczkę orła bielika. Dziś jednak nie widziałam żadnych ptaków.
W ogóle ostatnio podczas wędrówek coś nie mam szczęścia do zwierząt. Jakby się przede mną szczególnie chowały. Trochę mi smutno z tego powodu. Musiałam więc dziś nacieszyć się wyłącznie widokami.
Choć mój powrót nad Grabię odbył się dziś bez spotkania zwierząt, to i tak wędrówka była udana. Bo najważniejszy jest las i droga. Idąc tak w otoczeniu natury, czuję, że żyję swoim życiem.
Spaceruję bezdrożami Kolumny i okolic. Kiedyś od małego dziecka wychowywałem sie w Kolumnie w domu zbudowanym przez pradziadków. Wtedy Kolumna wydawała mi się zwyczajnym miejscem zamieszkania, z lasem i dwoma rzekami. Zima na górkach sankach i nartach, lato – rowerem nad rzekę. Był rok 1985, gdy wyprowadziłem się z Kolunny.Teraz znów jestem na ścieżkach Kolumny.
U mnie skojarzenie z Kolumną to wczesne dzieciństwo, gdy jeździłam tam na kolonie. Po raz pierwszy gdy miałam niecałe 6 lat. Spaliśmy wtedy w drewnianych barakach. Było tam też kino, nie pamiętam nazwy, i każdego roku wyświetlany był dla nas ten sam film, jakaś baśń, gdzie głównym elementem było źródło.