Pustynia Wadi Rum. Gdybym miała użyć tylko jedno słowo, by ją opisać, napisałabym – cisza. Gdybym miała trzy, napisałabym: cisza, zamknięcie i bezczas.
By zobaczyć poranek na Wadi Rum, wyruszyliśmy jeepami w teren tuż po wczesnym śniadaniu. Po przekroczeniu bramy campu, gdzie spędziliśmy noc, naszym oczom ukazały się czerwonawe piaski pustyni i rozrzucone na nich, jak figury na planszy gry, różnej wielkości skaliste wzniesienia.
Ale to nie ten widok, tak odbiegający od moich wyobrażeń pustyni, jako wielkiej hałdy żółtego piachu, uderzył mnie najbardziej, ale wszechobecna cisza.
Cisza bezruchu skał i unoszącego się w powietrzu piaskowego pyłu. Cisza płaskich plam światła i głębokiego cienia. Cisza godzących się ze swym suchym losem pustynnych krzewinek. I cisza wyrytych przez wiatr zagłębień, rysujących się koronkowym wzorem liter na ścianach gór, niczym zapis w tajemnej księdze.
Tego płaszcza ciszy nie potrafił przerwać nawet słyszalny przecież warkot samochodów, bo ta cisza była jak plastyczne spoiwo. Kleiła się do wszystkiego i łączyła wszystko. Nawet czas.
Tu, na pustyni, mierzony jest on wschodami i zachodami Słońca, więc przecież dni płyną jeden za drugim. A jednak odniosłam wrażenie, jakby czasu tu nie było.
Dlaczego? Nie wiem. I nawet więcej, ta moja niewiedza nie ma znaczenia, by nieobecność czasu – tak przecież różną od jego braku na co dzień – poczuć i w tej nieobecności się zgłębić. Choćby bez celu.
Bo czyż ma cel wietrzejąca skała, która rozmienia się na ziarnka piasku? Tych przecież i tak wiatr nie policzy. Czy ma cel wędrówka rzucanych przez wzniesienia cieni? Nie. Bo żaden skorpion i tak nie nastawia według nich zegara. Czas na pustyni jest bezczasem.
Ale pustynia Wadi-Rum wcale nie jawi się przy tym jako bezkresna. Wręcz przeciwnie. Choć granic jej nie było widać – za każdą górą jest kolejna, a między nimi ścielą się dywany piasku – czułam, jakby pustynia była zamknięta pod szklaną kopułą.
I nie z powodu zaduchu, bo takowego nie było – suche i lekkie powietrze poranka z łatwością napełniało płuca.
Nie z powodu gorąca, bo to jeszcze nie zdążyło całkowicie przegnać chłodu nocy.
Czymże więc jest to zamknięcie? Także nie wiem.
Może zwykłą powtarzalnością form? Podobieństwem wycinków przestrzeni? A może stłumionym odgłosem echa, które nieco ostrzejsze staje się tylko wśród wysokich skalistych ścian wzniesień? A może tym, że dokądkolwiek by się nie udać, tam pustkowie.
A jednak nie jest ono pełne. Przełamują je stada osiodłanych wielbłądów, co jakąś odległość czekających – niczym na przystankach – na spragnionych atrakcji turystów. Jeśli jednak ktoś ma obawy i nie zdecyduje się na egzotyczną przejażdżkę, zawsze może zrobić sobie z wielbłądem zdjęcie. A trzeba przyznać, że wyjątkowo fotogeniczne są to stworzenia.
Pustynia jednak nie byłaby sobą, gdyby nie oferowała czegoś więcej. Dojmującej metafizyki przeciwieństw: wolności i niewoli, zagubienia i odnalezienia, kuszenia i objawienia.
Znaleźć się na pustyni, to być samotnym, zdanym na siebie i miraże. Ale znaleźć się na pustyni, to także w ciszy usłyszeć głos Boga.
Znaleźć się na pustyni, to zacząć też pielgrzymowanie. I ono się zaczęło…
Pustynia Wadi Rum
To największa dolina Jordanii leżąca wśród granitowych i zbudowanych z piaskowca skał. W czasach prehistorycznych była zamieszkiwana przez wiele różnych kultur, w tym nabatejską. Obecnie jest jednym z najpopularniejszych regionów turystycznych Jordanii.
Trzeba dużego skupienia i koncentracji, by nie umknęły najpiękniejsze fragmenty tej ujmującej prozy poetyckiej. Ciszę, zamknięcie i bezczas przeczytałem cztery razy. Jest to literatura najwyższego lotu, świadectwo ogromnej wrażliwości autorki. Wrócę do tego tekstu, bo słowa takiego przekazu odbieramy czasem inaczej za dnia, w nocy, albo o poranku, gdy fale mózgowe płynąc różnym tempem podsuwają zmieniajace się interpretacje i skojarzenia. Czekam na ciąg dalszy! Tekst wzbudził we mnie silne wspomnienia moich przeżyć na południowych piaskach Tunezji – wśród skał i jezior wysychających latem (jazda jeepem), także bezlitosnego słońca na zachód od Sharrm El Shejk (jazda quadem). Już wiem, że zostalem stałym czytelnikiem bloga.
Zdecydowanie brakuje zdjęć, które pokażą to miejsce
Zdecydowanie mam dobrą wyobraźnię bo jestem w stanie sobie tą pustynię wyobrazić, nigdy nie byłam w takiejm miejscu a piękno takich miejsc mnie zachwyca, może kiedyś będzie mi dane zobaczyć taką ciszę
Zobaczenie na żywo takiego miejsca to pewnie niesamowity widok 😉
Zawsze marzyłam by znaleźć się w tym niesamowitym miejscu, wszystko przede mną.
Na takiej pustyni muszą być piękne widoki.
No to czekamy na kolejną część, pozdrawiam serdecznie.
Już za chwilę, już za momencik, no dobrze, za tydzień 🙂
Na żywo z pewnością robi jeszcze większe wrażenie. Szkoda, że nie ma fotorelacji
Dołączę, ale jeszcze nie zdążyłam przejrzeć wszystkich fotek 🙂