Nie byłam tam już od kilku miesięcy i nagle poczułam, że muszę wrócić na wydeptane ścieżki. Była sobota, na dworze śnieg i piękna, słoneczna pogoda, więc poszłam, by podziwiać światła, cienie i odcienie zimowego lasu Uroczyska Lublinek.
Zanim zakochałam się na zabój w lesie i wędrowaniu, zima nie była tą porą roku, w którą chętnie wychodziłam z domu na długie spacery. Ale przecież miłość zmienia człowieka. Zmieniłam się i ja. Teraz żadna pora dnia ani roku nie jest mnie w stanie powstrzymać, by nie iść w las. Powiem więcej, mam wrażenie, że mogłabym nawet z niego nie wychodzić ;-).
Ta miłość sprawia też, że w z pozoru monotonnych obrazach nagich o tej porze roku drzew dostrzegam ich zadziwiającą różnorodność, nie tyle gatunkową, co pod względem kształtów, świateł, cieni i subtelnych odcieni barw.
Głębokie błękity kontrastują z rozbielonym złotem, ostre kontury z zamglonymi, linie proste z ich plątaniną, czerń z bielą, a pomiędzy nimi wszelkie odcienie sepiowych szarości. Na tym tle szczególnie dostojnie wyglądają zimozielone świerki i sosny, prezentując w pełnej krasie delikatny rysunek igieł.
Spacerowałam tak po lesie Lublinek kilka godzin, nie mogąc – z powodu krótkiego dnia – wystarczająco nasycić się znanymi mi przecież widokami. Ale i ten niedosyt jest częścią miłości. Niedosyt, który rodzi tęsknotę, a tęsknota znowu wygania mnie do lasu. I tak zrodziła się myśl: a może by tak przejść przez zimowy las nocą?
I za kilka dni tak też się stało, ale o tym następnym razem.
A Ty, jakie masz wrażenia ze spacerów po zimowym lesie?
Las Lublinek – grudzień 2021
Zdjęcie nr 2 – super.
Nazwa lasu też ciekawa 🙂
Dziękuję. 😊