Byle do wiosny – słyszę. A ja chcę się nasycić zimą. Cisza, jaką napotykam w zimowym lesie, powoduje także u mnie wyciszenie. I tego mi potrzeba.
Ostatnie dwa tygodnie były momentami smutne. Bo coś się wydarzyło. By o tym nie myśleć, najchętniej zaszyłabym się w lesie, może nawet w jakiejś gawrze, wtulona w niedźwiadka albo w lisiej norze, by mogła otulić mnie cisza.
Czy to ucieczka od codzienności? Być może, ale widać tego mi potrzeba. Spędzam więc każdy wolny czas w lesie, w tym oswojonym, nad rozlewiskiem, bo potrzebuję także kontaktu ze znanym mi miejscem. Dobrze, że panuje teraz w nim cisza. Życie jest za bardzo przegadane.
Zostawię więc teraz tylko kilka zdjęć z zimowo-leśnych wędrówek. Bez zbędnych słów. Cisza.
Tak bardzo rozumiem. Ta cisza natury uzdrawia umęczoną duszę. Ciiiiiiiiii …..