Tydzień temu podczas wędrówki zeszłam z utartej ścieżki i trafiłam w piękne miejce – na mokradła na Nerem.
Rozciągają się one w przybrzeżnym pasie Neru, pomiędzy biegnącą wzdłuż łódzkiego lotniska ulicą Południową i ulicą Chocianowicką. Owszem, byłam już kilka razy w pobliżu tego miejsca, ale zawsze od strony lotniska.
Tym razem jednak przeszłam przez stary most w pobliżu ruin jakiejś budowli (w sumie muszę znaleźć informację, to tam kiedyś było), a potem skręciłam w lewo, w łąki, i to był strzał w dziesiątkę – mokradła, jesień, mgła, czego chcieć więcej?
I nie będę tego miejsca opisywać, po prostu zobaczcie sami.
Oczywiście postanowiłam, że przy najbliższej okazji tam wrócę i stało się to wczoraj.
Pogoda już była nieco inna, właśnie przestał padać deszcz i słońce próbowało się przebić przez chmury, co nawet się udało. Pod wieczór jednak chmury zaczęły się znowu niepokojąco kłębić, dając wraz ze słońcem spektakl światła i cieni.
Też zobaczcie to sami.
I znowu wiem, że na mokradła nad Nerem jeszcze wrócę – o innej porze dnia, innej porze roku, bo każda chwila jest inna. I to jest piękne w wędrówkach, dzięki temu nawet znane miejsca nigdy się nie nudzą.
Pięknego tygodnia Wam życzę 😘
Takiego klimatu brakuje nam w codzienności.
Dlatego staram się chłonąć go podczas wędrówek. Serdecznie pozdrawiam 😊