Dziwny jest ten czas – chciałoby się powiedzieć, parafrazując słowa piosenki Niemena. Czas zarazy i zatrzymania świata. Ale też czas, przynajmniej u mnie, zawracania uwagi na rzeczy, które jakoś dotychczas umykały przytłoczone zgiełkiem i pośpiechem.
Banalna sprawa, taki spacer po mieście, gdy prawie nie było ludzi na ulicach, bo wystraszeni siedzieli w domach dla mnie stał się przyczynkiem do nowego spojrzenia na miast, w którym żyję – Łódź.
Przyznaję, że nie będąc zmotoryzowana, w czasie ograniczeń związanych z epidemią korzystałam, ile się dało, z pieszych powrotów z pracy do domu. A że pracując w poradni, wychodzić do pracy musiałam, więc sami rozmiecie, powód tego marszu przez miasto był absolutnie zrozumiały.
I doświadczyłam dziwnego stanu zaskoczenia, że jakże inaczej wygląda, a w zasadzie odbiera się miasto, które nagle opustoszało. Chwilami czułam się w nim, jakbym była zupełnie sama, a przez to prawie obca.
I zaglądałam, tak, wiem, ktoś pomyśli, że to dziwne, do bram i starych budynków, które nagle dostrzegłam, bo nie rozpraszali mnie przechodnie. Wracałam też do domu ulicami, którymi zwykle nie chodzę.
W ten sposób np. trafiłam na Żeromskiego 56 do spalonego dawnego kościoła starokatolickiego, o czym za jakiś czas napiszę.
W ten sposób też trafiam o pięknej porze, gdy słońce chyliło ku zachodowi, do pasażu Róży, o czym pisałam tutaj: Pasaż Róży – podwórkowy świat w kawałkach luster.
Ale nie wszystkie miejsca są tak piękne, jak ten pasaż. Niestety, to przyglądanie się Łodzi, w pewnym sensie od podszewki, sprawiło, że dostrzegłam z całą wyrazistością, jak wciąż jest ona zaniedbana.
Brak ludzi na ulicach i zgiełku spowodował jakby odsłonięcie jakiejś kurtyny, zza której wyszły na miejską scenę nieremontowane od dziesiątek lat budynki, smętne podwórka, krzywe chodniki, ukazując swoją brzydotę.
A z drugiej strony odkryłam także cudne miejsca do wędrówek „w naturze”, np. Las Ruda-Popioły, Brus, Las na Lublinku.
Jaka jest więc ta Łódź? Piękna czy brzydka? Szara czy barwna? Stara czy odnowiona? Nadal nie wiem. Ale wiem, że Łódź w czasach zarazy odczułam jako zupełnie opuszczoną. I to nie tylko chodzi od ten czas.
A jakie w czasie epidemii zrobiło wrażenie na Tobie miejsce, w którym mieszkasz? Czy spojrzałeś na nie jakoś inaczej? Jak?
Łódź w czasach zarazy – marzec-maj 2020
Nie ma żadanej zarazy. To ściema dla mas, byle nami manipulować. Aż dziwne, że daje się pani nabrać. He, he.
A pan, na co się daje nabrać?
W sumie ciekawy pomysł, by obić fotki i w ten sposób dokumentować swoje miasto podczas epidemii. Super. A Łódź moim zdaniem nieistny jest brzydka.
Łódź wzbudza różne uczucia, ale są tacy, co się nią zachwycają.