Choć kura to nie orzeł, też może być interesująca, albowiem jest to ptak z charakterem, nawet bez głowy.
Pamiętam z dzieciństwa taką scenę (wrażliwi niech opuszczą kilka kolejnych akapitów): jestem na wsi, jest lato, niedziela, czyli na obiad musi być rosół, a jaki jest najlepszy? Oczywiście z prawdziwej, wolno biegającej, skubiącej trawkę kury.
Tego dnia wyrok padł na taką czerwono-rudą. Babcia Zosia, bo ona była od mokrej roboty, wzięła się do pracy. Sprawnie złapała kurę pod pachę, w drugą rękę wzięła siekierę i udała się za stodołę. Pewnym ruchem położyła głowę kury na pieńku, ta łypała na babcię jednym okiem i wydawała się pogodzona ze swoim losem.
Babcia zamachnęła się siekierą, idealnie trafiając w miejsce, gdzie szyja łączy się z głową. Ta potoczyła się po ziemi, a kura – niejako na pożegnanie – pomachała jeszcze skrzydłami i znieruchomiała.
I wydawało się, że już jest po wszystkim, gdy wtem, ku zaskoczeniu babci i moim (przyglądałam się tej scenie zza winkla stodoły), kura nagle ożyła, wyrwała się z babcinych rąk i na chwiejnych nogach ruszyła biegiem na oślep – przypominam, że nie miała już głowy – przed siebie. Oczywiście po chwili padła. Tym razem już na amen. Ale na koniec co pokazała pazur, to pokazała. I już na zawsze pozostała w mej pamięci jako kura z charakterem. Nie to co bezimienne kurczaki z marketu.
Dodam, że rosół z charakternej kury był pyszny, a ja nie nabawiłam się po tym zdarzeniu żadnej traumy.
Kura nie musi jednak tracić głowę, by pokazać swój charakter. Czyni to bowiem na co dzień, żyjąc w stadzie. Bo kura to zdecydowanie zwierzę stadne. To ono daje daje jej poczucie bezpieczeństwa oraz możliwość wykazania się, kto tu rządzi. Bo w stadzie kur w naturalny sposób ustala się hierarchia. Dokonuje się ona poprzez doskonałe zdolności komunikacyjne.
Porozumiewanie się kur wbrew – być może – powszechnej opinii jest skomplikowane. Ich komunikacja werbalna (tak, nie bójmy się użyć tego słowa) składa się z ponad 24 rodzajów odgłosów, które my po prostu nazywamy gdakaniem. Kto kogo więc tu nie rozumie? Bo kury rozumieją się doskonale.
Są też empatyczne w stosunku do innych członków stada. Widzieliście kiedyś, jak układają się na grzędzie? Albo jak kura-matka dba o swoje pisklęta? Nie na próżno kwoka jest symbolem matczynej opiekuńczości, może nawet ponad miarę.
A wracając do stada, to choć każda kura znosi jajka, to w stadzie nie ma doskonałej równości. Wśród stada wyróżnia się zwykle kilka kur, które starają się zdominować resztę, tworząc coś w rodzaju klanu.
Takie dominujące kury mają pierwszeństwo w dostępie do pokarmu i reszta kur o tym wie. No cóż, w przyrodzie, nawet tej udomowionej, zawsze jest kolejność dziobania, bo taki jest porządek rzeczy. Co ciekawe, ten porządek może zostać zachwiany, a że przyroda nie lubi próżni, porządek musi ustalić się na nowo.
Do jego zachwiania może dojść poprzez usunięcie kilku kur (lub koguta!) ze stada lub poprzez wprowadzenie do niego nowych kur, szczególnie tych młodszych. Wtedy może dojść nawet do przepychanek, wręcz walk kur między sobą, aż ustali się nowa hierarchia dziobania, czyli kolejność dostępu do pokarmu. Silniejszy, sprytniejszy, a może bardziej komunikatywny wygrywa.
Choć w warunkach hodowli ta strategia przetrwania nie ma znaczenia, bo pokarmy kury mają po dziób, to trzeba pamiętać, że kura domowa pochodzi przecież od ptactwa dzikiego, żyjącego tysiące lat temu na wolności. To pokazuje, jak silna jest Natura, i że nawet tysiące lat oswajania, udomawiania, hodowli nie potrafiły zmienić tego, co stanowi trzon charakteru kur – stadność, komunikatywność, hierarchia, empatia, czyli kurzy porządek rzeczy.
I dobrze.
Straszna historia z tym kogutem. W życiu bym nie zjadła tego rosołu
Mnie smakował 😁
Ależ cudne kury
Też mi się podobają 😊