Dziś za zewnątrz piękna pogoda, a w moim wnętrzu smutek, wręcz chmurna pustka. Widać pogoda pogodzie nierówna, ale czasem miewam takie dni. Ostatnio jakby częściej. W planach miałam wyjście do lasu, nic z nich nie wyszło, to znaczy plany poszły swoją drogą, a ja zostałam w domu. I tęsknię za normalnością.

Tą, w której nie trzeba nosić masek na twarzy, można swobodnie spotykać się z ludźmi, iść do kawiarni, gdzie tak lubię siedzieć przy stoliku i pisać, pojechać dokąd dusza zapragnie i stan konta pozwoli. Tą, w której można robić wiele innych rzeczy, które pandemia wykluczyła, w dodatku nie wiadomo, na jak długo.

I co gorsza, coraz częściej myślę, że ta normalność już nigdy nie wróci. Nie dlatego, że pandemia (czy plandemia, jak niektórzy mówią) nigdy się nie skończy, bo – jak pokazuje historia medycyny – każda kiedyś przemija. Ale dlatego, że za jej przyczyną dokona się radykalna zmiana struktur społecznych i sposobu myślenia. I nie będzie to dobra zmiana.

Ona już zachodzi i stymulowana przez lęk przed chorobą (który jakoś rozumiem, bo sama przez nią przeszłam), ograniczenia wolności w imię bezpieczeństwa, szczepionkową nadzieję i znów strach przez kolejną, tym razem trzecią falą epidemii, wywołuje psychiczne zmęczenie, otumanienie bądź dla odmiany drugą skrajność – całkowitą negację zagrożenia.

To falowanie mnie osobiście wprawia w stan tęsknoty za utraconym tamtym życiem sprzed epidemii, gdy pomyślę, że może bezpowrotnie, to zbliża mnie to wręcz do stanu żałoby. Oczywiście nie poddaję się mu, szukam dróg wyjścia, jak choćby dziś, gdy sięgnęłam po poezję (tomik „Sercopis”), zwykle też lepiej mi się robi na duszy i sercu podczas wędrówek.

Ponieważ jednak przez jakiś czas będzie ich mniej, sięgam także po zdjęcia zrobione wcześniej na różnych wyprawach i spacerach, by jeszcze raz wejść w te chwilę, które są dla mnie cudownym wytchnieniem.

Pamięć ma jednak cudowne moce, gdy przechowuje dobre wspomnienia, może uleczyć chwilę ze smutku, nieco rozproszyć cień tęsknoty.

A jednak wiem, że aby nie zwariować, muszę, choćby nawet wbrew wszystkiemu, jak najszybciej dokądś dalej wyjechać. Dokądś, czyli do puszczy. Tak, teraz może uda mi się skupić na planowaniu…


Wspomnienie z 2020 roku

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr
3 lat temu

Piękne zdjęcia i wspomnienia.A normalność ? Jeśli sobie jej poszukamy ,to znajdziemy .Choć to fakt stosunki społeczne być może będą inne .A być może powróca jak po wszelkich kataklizmach Trzeba mieć te nadzieję.Pozdrawiam Potrus 🤗

mikesh
mikesh
3 lat temu

… żyj tak jakby ten dzień był dniem ostatnim 🙂

Janis
Janis
3 lat temu

Ostatnio o tym myślałam, ile razy przed pandemią narzekałam bez powodu, odwołałam wyjścia do kina, bo akurat padało i nie chciało mi się przejść 400 m. lub wyjść spotkać się ze znajomymi. Teraz za tym tęsknię. Mam kłopoty zdrowotne i ten rok odciął mnie od tego wszystkiego.