Gdy ziemia powoli zapada w sen, a w powietrzu unosi się zapach dymu, mokrych liści i wosku, przyroda i człowiek wspólnie kierują się ku przemijaniu, a niezwykłą rolę w tym zbliżeniu odgrywają rośliny pamięci – ziela, które w tradycji ludowej łączą światy: materialny i duchowy.

Z początkiem listopada w ziemi spoczywają już nasiona roślin, które jeszcze nie tak dawno kwitły, zwracając się ku niebu, a teraz – pochowane w ciemnościach gleby – wydają się martwe. A jednak jest w nich duch życia, który w swoim czasie ożywi je.

W grobach spoczywają martwe ciała naszych przodków, które w powolnym procesie zamieniania się w proch, łączą się z przyrodą. Ich dusze już odeszły do Zaświatów i żyją życiem wiecznym.

A my? Jeszcze żywi i ciałem, i duchem, w blasku zniczy i szeleście suchych traw przywołujemy tych, którzy odeszli.

Rośliny pamięci – rośliny dla dusz

Ta potrzeba pamięci o przodkach ma swoje korzenie nie tylko w chrześcijańskiej tradycji modlitwy za dusze zmarłych, lecz także w dawnych, przedchrześcijańskich obrzędach ku czci przodków. I w tych rytuałach rośliny odgrywały rolę niezwykłą — były językiem komunikacji między światamiwiecznym i doczesnym.

W ludowej wyobraźni rośliny były istotami pośrednimi – zakorzenione w ziemi, jednocześnie sięgające światła i nieba. Tak jak dusze, łączyły więc to, co ziemskie – widzialne, z tym, co pozaziemskie – niewidzialne. Nic dziwnego więc, że niektóre z roślin wykorzystuje się w zadusznej obrzędowości.

Dziś na groby najczęściej zanosimy chryzantemy, nie wiedząc, że ich symbolika wykracza poza „grobowe” skojarzenia. Te kwiaty jesieni, odporne na chłód, trwające mimo przemijania w Azji były np. znakiem szczęścia i długowieczności, w Europie — pamięci i wierności.

W Polsce chryzantemy jako kwiaty nagrobne przyjęły się w XIX wieku, zastępując wcześniejsze wieńce z barwinka, rozmarynumirtu — roślin, które wierzono, że nigdy nie więdną.

Oskar Kolberg (1814-1890), polski etnograf i folklorysta, w swoich opisach zwyczajów ludowych wspominał o kobietach, które w dzień zaduszny „wiązały wianki z ziół święconych, paląc je na progu, by dusze znalazły drogę do domu”. Dym z bylicy, macierzanki czy jałowca miał oczyszczać przestrzeń i wskazywać duszom drogę powrotu.

Do ognia sypano też garść maku symbolizującego sen i odpoczynek, mówiąc: „niech śpią spokojnie ci, co śpią w ziemi.” Przed duszami niespokojnymi, które mogły błąkać się po polach, strzegła ruta, natomiast by „oczyścić powietrze z mroku” palono jałowiec.

W niektórych regionach (np. na Podlasiu czy w Małopolsce) przynoszono na cmentarz gałązki wierzby – drzewa, które symbolizowało przejście i odradzanie. Mówiono, że wierzba „słucha dusz”.

Gałązki wierzby, a także sosnyjałowca przypominały też o trwałości. Wiecznie zielone rośliny iglaste mówiły: „pamięć nie powinna gasnąć, nawet gdy świat milknie”. W Małopolsce i na Podlasiu przynoszono więc na cmentarze gałązki wierzbowe lub sosnowe – „by pamięć nie zgasła”.

Na cmentarzach sadzono także barwinek – ziele nieśmiertelności, które nawet w śniegu zachowuje zieleń. Zygmunt Gloger (1845-1910), polski historyk i etnograf, pisał, że „barwinek, co nawet w śniegu nie więdnie, jest świadkiem wieczności dusz, które z ziemi nie znikają”.

Barwinek w polskiej tradycji ludowej był zresztą jednym z najświętszych kwiatów – z niego np. plotło się wianki dla zmarłych dziewcząt, natomiast dla zmarłych młodych mężczyzn pleciono wianki z rozmarynu. Wierzono, że barwinek to roślina, która „pamięta” tych, którzy odeszli, i przekazuje tę pamięć ziemi.

Świat ziemski i duchowy łączył także bluszcz, który rośnie w cieniu i obejmuje groby jak pamięć obejmuje przeszłość.

Ogień i zapach: most między światami

Znicze na grobach mają dziś wymiar symboliczny, ale niegdyś płomień był częścią rytuału ofiarnego. Palono zioła i gałązki, wierząc, że ogień i zapach prowadzą dusze ku światłu.

Dym z roślin był jak modlitwa zapachu — niewidzialny, a jednak obecny. Wierzono, że dusze zjawiają się w formie woni — dlatego w niektórych domach nie wietrzono izb przez całe zaduszki, by ich „nie wypuścić” przed świtem.

Pamięć zakorzeniona

Szczególnym dniem pamięci o przodkach były zaduszki. W izbach lub w sieniach stawiono wówczas stoły, które były jak zaproszenie do uczty z przodkami, i kładziono nie tylko chleb i wodę, ale też zioła. Miały nakarmić dusze, które — jak wierzono — wracają tego dnia z zaświatów, by odwiedzić swoje dawne domy.

Zaduszki więc to święto wspólnoty — ludzi, ziemi i duchów. W tym czasie nawet przyroda zdaje się wspominać tych, co odeszli: mgły snują się jak wspomnienia, a liście opadają jak ciche modlitwy. Dawniej mówiono, że po Zaduszkach nie należy ruszać ziemi – bo w niej spoczywają przodkowie

Dziś, choć nasze gesty są inne, wciąż jednak powtarzamy ich sens: pamiętać, dziękować, pielęgnować.

Rośliny dla dusz wciąż mówią tym samym językiem, choć już nie zawsze go słyszymy. Gdy zapalamy znicz i kładziemy chryzantemę, kontynuujemy gest, który sięga dawnych czasów – gest wdzięczności i pamięci.

Bo pamięć jest jak roślina, potrzebuje ziemi, tego miejsca-grobu, które możemy odwiedzić, by mogła trwać.

W zapachu ziół i dymie świec spotykają się światy — ten, który przemija, i ten, który trwa.






 

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. "Opowieści Wędrowne" to blog o tym, co możesz odkryć, będąc w drodze.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze