Są takie powroty, które przynoszą smutek. Tak było wczoraj, gdy wybrałam się na wędrówkę po jednym z moich ulubionych lasów. Gdy go zobaczyłam, to aż się popłakałam – z bezsilności i żalu. Powód? Wycinka drzew. Tak umiera las – pomyślałam.

Las Karolewski, bo o nim mowa, wyglądał inaczej niż jeszcze rok temu. Zdecydowanie przerzedzony sprawiał wrażenie, jakby stał się miejscem żniw. Ale zamiast snopków leżały pocięte i poukładane w sterty pnie drzew. Jeszcze pachniały świeżością sosnowej żywicy, jeszcze gdzieniegdzie rudzik na nich przysiadał, jeszcze…, ale to był już ich koniec.

Jak wyczytałam z jednej z tabliczek, a znalazłam ich w lesie kilka, wycinka ma trwać o 1 sierpnia do 30 września tego roku. Toż to jeszcze miesiąc! – pomyślałam – a przecież już tyle zostało wycięte! Czy po tym czasie coś jeszcze zostanie?

Sosnowe pnie, ułożone niczym zapałki w pudełku, wyglądały na dorodne, zdrowe, równe, po prostu piękne. Oznakowane – dla mnie tajemniczymi – liczbami czekały na wywózkę leśnymi duktami. Oczami wyobraźni już widziałam załadowane nimi palety niczym karawany. Tylko że nikt nie pójdzie za nimi w kondukcie żałobnym.

Kocham las, ale nie jestem nawiedzaną ekolożką, rozumiem potrzeby ludzi związane z drzewem, rozumiem, że jest coś takiego, jak gospodarka leśna, w której drzewa się wycina i sadzi. A jednak wczoraj, w tym widoku mnóstwa stert powycinanych drzew i przerzedzonego lasu, było coś przerażającego. Była jakaś pustka i pustynia.

W miejscach, gdzie nie zostało ani jedno drzewo, ziemia była szara, jakby spopielała, a słońce prażyło niemiłosiernie, wypalając maleńkie siewki. Te nie miały już cienistej ochrony ze strony dorosłych drzew, ile tych siwek przetrwa letnie upały i zimowe mrozy? Nie wiem. Ale to już nie jest las…



Czy tak powinna wyglądać wycinka? Czy musi dochodzić do spustoszenia lasu, by zaspokoić potrzeby ludzi? Mam poważne wątpliwości. I cały czas czuję niemoc i żal. Tym bardziej, że ten las nie jest jedynym, w jakim dostrzegam niekorzystne zmiany, a wędruję po lasach dużo i często. Strach się bać, co będzie dalej.

Być może zostaną mi tylko moje zdjęcia i wędrówki po zakamarkach pamięci, jak kiedyś wyglądał las. Spieszę się więc, odwiedzać go jak najczęściej, by sycić się tym, co jeszcze zostało. I Wam zostawiam poniżej kilka fotek. Niech jeszcze ucieszą oczy…


Śpieszmy się kochać las, tak szybko znika…


 

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments