Epidauros. Dziś wygrzewają się tu tylko kamienie, bielejące w peloponeskim słońcu niczym stare kości. Resztki świątynnych murów niewiele dają cienia, ten jeszcze można znaleźć wśród pinii i drzew oliwnych.

Martwa cisza ścieli się na fundamentach przeszłości. A przecież kiedyś toczyło się tu życie – bogom składano ofiary, a chorzy odzyskiwali zdrowie.

Położone w północno-wschodniej części Peloponezu Epidauros, dziś to zaledwie atrakcja turystyczna, gdzie można podziwiać dobrze zachowany i najlepszy akustycznie starożytny amfiteatr.

A przecież wieki temu miejsce to było przede wszystkim jednym z najważniejszych sanktuariów kultu boga-uzdrowiciela Asklepiosa i leczenia zarazem. To tu już od VI w. p.n.Ch. pielgrzymowali chorzy, by złożyć Asklepiosowi ofiarę, a od kapłanów-lekarzy uzyskać pomoc medyczną w świątynnej lecznicy – asklepionie.

Epidauros – starożytne miejsce kultu i zdrowia

Czasy jego największej świetności przypadły na IV-III w. p.n.Ch. W centrum mieściła się świątynia samego Asklepiosa, a w niej chryzelefantyna, czyli posąg boga-uzdrowiciela, wykonany z kości słoniowej i złota. Do dziś przetrwały jedynie fundamenty świątyni.

Tuż przy niej znajdował się prostokątny budynek, tzw. abaton. Tu, po obowiązkowym rytualnym oczyszczeniu, nocowali pielgrzymi-pacjenci, by doświadczyć uzdrawiającej mocy snu.

Tu też pełzały bezszelestnie niejadowite węże, będące symbolem odnowienia sił witalnych i samego Asklepiosa. Dotknięcie przez węża było niczym dotyk samego boga.

Obok abatonu stała dość tajemnicza budowla o okrągłej podstawie, zwana tolosem. Tworzyło go 26 doryckich kolumn zewnętrznych i 14 korynckich wewnętrznych. Niestety, i z tego budynku niewiele zostało. Nie do końca też wiadomo, jakie miał on przeznaczenie. Być może w jego wąskich korytarzach przetrzymywano święte węże?

Na asklepion składały się też domy dla pacjentów – albowiem pobyt w sakralnym przybytku zdrowia mógł trwać nawet kilka tygodni.

Były także łaźnie – miejsce ablucji i relaksu, oraz gimnazjon – miejsce ćwiczeń fizycznych. Nie zabrakło także stadionu, z liczącą ok. 180 m bieżnią, gdzie rozgrywano zawody w biegach, wyścigach rydwanów, boksie i zapasach.

Do dziś zachowały się pozostałości po liniach startu i mety oraz częściowo wyciętych w skale trybunach, skąd pacjenci mogli oglądać zmagania zawodników.

Epidauros amfiteatrem sławny

Pobyt w epidaurejskim asklepionie, który pod względem leczniczym moglibyśmy przyrównać do dzisiejszego uzdrowiska, a pod względem sakralnym do świętych miejsc pielgrzymowania, uatrakcyjniały wystawiane w amfiteatrze greckie tragedie.

Amfiteatr w Epidauros powstał ok. 330 r. p.n. Ch. i mieścił ponad 12 tys. widzów. Do dziś jest to jeden z najlepiej zachowanych starożytnych teatrów, w dodatku cechujących się doskonałą akustyką. To dlatego szept czy szelest na scenie było słychać nawet w najbardziej oddalonym rzędzie.

Dziś są tu wystawiane dramaty starożytnych greckich dramaturgów, np. Sofoklesa, Eurypidesa, Ajschylosa.

Ale wieki temu nie tylko o kulturalną przyjemność chodziło.

Dla starożytnych Greków sztuka teatralna i muzyka była rodzajem terapii, szczególnie w chorobach, w których, jak pisał Arystoteles, podstawą leczenia jest ukojenie duszy.

Nie tylko ruiny, ale echa dawnej medycyny

Choć dziś asklepion w Epidauros, będącym jednym z wielu miejsc starożytnej Grecji, gdzie rozwijała się medycyna sakralna, to tylko ruiny, to jednak nie wszystko przeminęło.

Z mitu o Asklepiosie przetrwały okruchy wiedzy o dawnej medycynie.

Mianowicie bóg medycyny – Asklepios – urodził się w niezwykłych okolicznościach, gdyż został wyjęty z brzucha martwej Koronis, swojej matki. Dziś byśmy powiedzieli, że przyszedł na świat przez cięcie cesarskie post mortem.

Jeśli w każdym micie jest ziarno prawdy, to czyż ratowano wówczas w ten sposób dziecko nienarodzone, jeśli kobieta przed rozwiązaniem umierała?

Idźmy dalej. Gdy Asklepios dorósł i tak udoskonalił się w sztuce lekarskiej, że zaczął przywracać życie zmarłym, za co został przez Zeusa srogo ukarany, gdyż naruszył porządek życia i śmierci, to w hadesie zaczęło brakować dusz. Ale tu nie o karę chodzi, lecz właśnie o przywracanie życia tchnieniem.

Czyż nie jest to mityczna zapowiedź jakże realnej dziś reanimacji?

I choć mury asklepionu poszły już w ruinę, to przetrwało coś jeszcze. To, co w myśli lekarskiej najważniejsze – całościowe podejście do chorego.

Dziś nie zawsze jest ono widoczne, wydaje się wręcz zapomniane, wyparte przez myślenie redukcjonistyczne, sprowadzające chorego zaledwie do organów, a jednak ono jest.

Paradoksalnie najbardziej wtedy, gdy lecząc, doświadczamy granic możliwości współczesnej medycyny.

I tym, co możemy choremu wówczas ofiarować, jest przede wszystkim zrozumienie jego różnorodnych potrzeb i niesienie ulgi w cierpieniu ciała i duszy.

To wówczas, na granicy życia i śmierci, dokonuje się przemiana profanum wiedzy w sacrum sztuki lekarskiej.

PS. Epidauros zwiedzałam w ramach pielgrzymki do Grecji śladami św. Pawła, jaką odbyłam we wrześniu 2019 r.


Epidauros, wrzesień 2019


Powyższy tekst, będący refleksją nad przeszłością, stanowi poszerzoną wersję felietonu pt. „Nie tylko ruiny zostały”, opublikowanego w „Panaceum”, nr 10, 2019, z cyklu „Medyczne podróże w czasie i przestrzeni”. 


Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
marcin
marcin
3 lat temu

Swietny felieton , dobre zdiecia , a Ty z takim mysleniem jestes pewnie super internista .
Starozytni Grecy byli niesamowici .