Pogoda była piękna. Dlatego, choć wiosna wciąż nie pokazywała pełni swych możliwości, szkoda było spędzić majową niedzielę w domu. Na dalszą wyprawę nie miałam jednak czasu. Chwila zastanowienia i wyruszałam tam, gdzie jeszcze mnie nie było: na Olsy nad Nerem.
„Olsy nad Nerem” to nazwa użytku ekologicznego, znajdującego się po południowej stronie lotniska Lublinek, a jednocześnie nazwa trasy, która biegnie wzdłuż Neru, na odcinku od Łaskowic do Bionanoparku i z powrotem. Można ją przebyć piechotą lub rowerem.
Ja oczywiście wybrałam swoje nogi i po raz kolejny przekonałam się, jak mało jeszcze znam Łódź i okolice, jeśli chodzi o walory przyrodnicze i możliwości wędrówkowe. I dobrze, bo mam jeszcze co odkrywać. A „Olsy nad Nerem” były bardzo przyjemnym odkryciem.
Olsy nad Nerem piechotą
Początek wędrówki trasą „Olsy nad Nerem” był w Łaskowicach, dokąd dojechałam z Retkinii autobusem linii 56. Po kilku minutach spaceru wzdłuż szosy, skręciłam w lewo, by polnymi ścieżkami dojść do drogi szutrowej biegnącej wzdłuż lotniska.
Trasa „Olsy nad Nerem” nie jest oznakowana, ale zabłądzić się nie da. Można po prostu iść ścieżkami, mając po lewej stronie lotnisko, a po prawej Ner. Można też skorzystać z aplikacji Traseo.pl, gdzie znalazłam m.in. wytyczoną na mapie trasę, jak poniżej na zdjęciu (kolor czerwony). Link do mapy TU.
Nie trzymałam się jej jednak dokładnie, a nawet kluczyłam tu i tam, co rusz zagłębiając się w łąki i dzikie zarośla, by poznać lepiej dolinę Neru – jej meandry i zakamarki.
Po około dwóch godzinach takiego meandrowania, gonienia za motylami, przyglądania się ptakom, które tego dnia były bardzo ożywione słoneczną pogodą, dotarłam do użytku ekologicznego „Olsy nad Nerem”.
Użytek ten, ustanowimy w 2010 r. dla ochrony wartościowych stanowisk przyrodniczych, stanowią tereny leśne z dużą ilością mokradeł, śródleśnych oczek wodnych, bagnistych łąk. To powoduje, że tutaj w zasadzie trzeba trzymać się ścieżek, by nie wdepnąć – dosłownie – w bagno.
Miejsce to bardzo mi się spodobało, choć dla osób, które chętnie kąsane są przez komary, może być trudne do zniesienia. Ja – na szczęście – z bliżej nieokreślonego powodu nie jestem dla nich ulubionym dostawcą krwi i mogłam spokojnie nacieszyć się widokiem połyskującej między zaroślami wody i odgłosami wodnego ptactwa.
Stąd udałam się w kierunku Bionanoparku, napotykając dziki w okalających ten teren zaroślach, a potem nie wracałam tą samą drogą, tylko ruszyłam w stronę lotniska i Uroczyska Lublinek. Słońce chyliło się ku zachodowi. A ja pomyślałam, jak pięknie musi tu być o świcie.
Fotorelacja z trasy Olsy nad Nerem