W zagospodarowanej części Puszczy Białowieskiej wyznaczonych jest sześć szlaków pieszych. Na czerwcową wędrówkę wybrałam szlak zielony, biegnący przez Rezerwat Krajobrazowy im. Władysława Szafera z Hajnówki do Białowieży. I dziś podzielę się kilkoma uwagami praktycznymi dotyczącymi tego szlaku.

Jak wynika z przewodników, idąc tym szklakiem, można zobaczyć charakterystyczny dla puszczy krajobraz z większością typowych dla niej zbiorowisk leśnych, np. bory, dąbrowy świetliste, olsy, łęgi itd. Tym samym przejście tego szklaku daje pewien ogólny pogląd, czym – pod względem przyrodniczym – jest Puszcza Białowieska.

Ponieważ na wędrówkę wybierałam się tam po raz pierwszy, ten aspekt reprezentatywności był ważnym czynnikiem wyboru tego szlaku. Chciałam także zobaczyć kurhany datowane na XI-XIII w. oraz Rezerwat Pokazowy Żubrów.

Kolejnym czynnikiem, który zadecydował o wyborze tego szklaku, to stopień trudności – szlak jest dla średnio zaawansowanych oraz odległości, jakie miałam mieć do pokonania.

Szlak biegnie z Hajnówki do Białowieży i liczy 25 km. Jak wyczytałam w przewodnikach, można go przejść w ok. 8,5 godziny, czyli teoretycznie można go „zaliczyć” w jeden dzień. Ja jednak tego nie polecam, a powodów jest kilka.

Przede wszystkim 8,5 godziny dotyczy sytuacji, kiedy marsz odbywa się bez przeszkód, np. nie ma deszczu czy zwalonych w poprzek szlaku drzew. A jak doświadczyłam, nie musi to być wyjątkiem i, wbrew wyobrażeniom, pokonanie ich zajmuje trochę czasu.

Po drugie dla kogoś, tak jak np. dla mnie, gdy w wędrowaniu ważniejsza jest sama droga niż docelowe miejsce, do którego się zmierza, to potrzeba czasu, by zachwycić się nią, przystanąć, rozejrzeć się, zajrzeć tu i tam, przypatrzeć, pomyśleć – i po prostu poczuć.

W dodatku, jak ktoś lubi robić zdjęcia, ale nie takie „myk” – z cyfrówki, tylko wymagające pewnych działań manualnych, to pośpiech wtedy zupełnie niewskazany.

Do tego jeszcze trzeba doliczyć konieczny czas na odpoczynki i z 8,5 godziny może zrobić się nawet 12 godzin. A z puszczy, szczególnie gdy idzie się przez nią samemu, jak ja, konieczne trzeba wyjść na nocleg przed zmrokiem.

Ponieważ na co dzień pośpiechu mam aż nadto, to na wędrówce postanowiłam się nie spieszyć i trasę szlaku podzieliłam na dwa odcinki. Po jednym na każdy dzień.

Pierwszy – z Hajnówki do Czerlonki Leśnej, gdzie, choć musiałam zejść ze szklaku, ale miałam cudowny nocleg. Drugi – z Czerlonki do Zwierzyńca szlakiem niebieskim, by tam znów wejść na szlak zielony i dojść nim do Białowieży.

Zaletą takiego podziału było to, że każdego dnia miałam do przebycia podobną liczbę kilometrów oraz wystarczającą rezerwę czasową na nieprzewidziane okoliczności. I bardzo mi się to przydało. Napotkałam bowiem przeszkody.

Pomijam deszcz, bo ten może pojawić się zawsze, ale trochę zaskoczyły mnie liczne przeszkody z powalonych drzew oraz, moim zdaniem, momentami niebyt dobre oznakowanie szlaku. Były takie miejsca, gdzie można było mieć wątpliwości, dokąd dalej iść, bo np. było oznaczanie na drzewie, ale nie było żadnej wyraźniej ścieżki do wyboru tylko las.

Pierwsza, poważna z drzewnych przeszkód trafiła mi się na odcinku pomiędzy Nieznanym Borem a Wilczym Jarem, o czym pisałam tutaj.

Najwięcej jednak przeszkód w postaci leżących w poprzek drzew było drugiego dnia, na odcinku od Zwierzyńca do Rezerwatu Pokazowego Żubrów.

Momentami wyglądało to jak „zaplanowany” tor przeszkód, bo co ok. 20-30 metrów leżało drzewo z pełnym ugałęzieniem, które nie zawsze można było w prostu sposób przekroczyć lub obejść. Było to tym dziwniejsze, że część tego szlaku, właśnie na tym odcinku, była oznaczona nawet jako ścieżka do nordic walking.

Jaki z tego wniosek?

Po pierwsze myślę, że od pewnego czasu nikt tego szlaku nie sprawdzał, czy jest do swobodnego przejścia, a powinien być, gdyż jest znakowany. Tak na marginesie dodam, że idąc nim przez dwa dni, nie spotkałam na nim dosłownie nikogo.

Po drugie, jeśli masz jakieś problemy z kolanami lub kręgosłupem, które ograniczają Ci swobodę ruchów wymagających intensywnego zginania, przyjmowania dość niewygodnych pozycji i powodują ból, to dopóki przeszkody – na trasie bądź Twoje zdrowotne – nie zostaną usunięte, to moim zdaniem nie jest to szlak dla Ciebie.

Kolejna kwestia. Idąc tym szlakiem trzeba mieć ze sobą wodę na całą drogę, bo nie widziałam żadnego miejsca (źródła, strumienia), które nadawałoby się, aby nabrać z niego wody do butelki i, po uzdatnieniu, skorzystać z niej, by się napić.

I ostatnia sprawa. Na tym szlaku można spotkać wilki. Ja np. spotkałam jednego w drugim dniu wędrówki, na odcinku od Rezerwatu Pokazowego żubrów do Białowieży. Fakt, że wówczas trochę zeszłam ze szlaku, o czym wkrótce napiszę, ale to nie znaczy, że one są tylko tam.

Czy to jest z mojej strony narzekanie? Absolutnie nie! Wręcz przeciwnie, akurat cieszę się, że wybrałam ten szlak i napotkałam trudności. Dzięki temu zdobyłam kolejne doświadczenie.

A jak pisałam w poście „Gdy Syberia woła – przyjdź„, w planach mam wyprawę na Syberię i jakąś część drogi w okolicach Bajkału chcę przebyć pieszo. Trzeba się więc przygotować na różne okoliczności.

A na razie wciąż wracam myślami do Puszczy Białowieskiej. I już szykuję wpis z drugiego dnia wędrówki. I wiem też, że jeszcze do niej pojadę. Bo cztery dni to zdecydowanie za mało, by ją bliżej poznać. A warto wejść w Puszczę głębiej.

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments