Drzewa już nagie, stanęły w prawdzie, zbliża się koniec roku. Nastał czas na podsumowanie, co się wydarzyło na blogu „Opowieści Wędrowne” – co się powiodło, a co się nie udało. I robię z to uczuciami spełnienia i niedosytu zarazem.

„Opowieści Wędrowne” powstały na początku czerwca tego roku. Choć część zamieszczonych tu tekstów jest sprzed tego okresu, gdyż przeniosłam je z mojego poprzedniego bloga „Po Prostu”, to ten blog, jako całość, ma nieco ponad pół roku. Patrząc z perspektywy życia człowieka, to wciąż niemowlę, które dopiero uczy się siadać.

Uczy się jednak szybko i chętnie, a wszystko, co jest na blogu, zarówno od strony technicznej, jak i merytorycznej, jest efektem mojej pracy. I z tego – przyznaję nieskromnie – po prostu jestem dumna.

Oczywiście – zawsze mogłoby być lepiej, ale też wiem, że mogło być gorzej. Szczególnie, że miniony czas wcale nie był, z różnych względów, łatwy. W zasadzie dla nikogo. Bo epidemia, w ten czy inny sposób, każdemu dała się we znaki.

Ale wiecie co? To właśnie ten niełatwy czas nie tylko był pod pewnymi względami przeszkodą w realizacji planów, o czym za chwilę, ale też stał się motywacją, by go nie marnować i szukać w tym, co jest, jakiejś drogi dla siebie, nowego spojrzenia na życie. Między innymi w jednym z postów (Łódź w czasach zarazy) tak o tym pisałam:

Dziwny jest ten czas – chciałoby się powiedzieć, parafrazując słowa piosenki Niemena. Czas zarazy i zatrzymania świata. Ale też czas, przynajmniej u mnie, zwracania uwagi na rzeczy, które jakoś dotychczas umykały przytłoczone zgiełkiem i pośpiechem.Łódź w czasach zarazy

A teraz podsumujmy.

Co się powiodło?

Najbardziej jestem zadowolona z trzech rzeczy.

Pierwsza, to że praktycznie wszystkie zdjęcia na blogu (bodajże tylko dwa nie) są mojego autorstwa. I choć przede mną jest jeszcze bardzo długa droga, to w fotografii z użyciem lustrzanki i teleobiektywu zrobiłam przez ten czas duży postęp.

I co najważniejsze, zakochałam się w fotografii, zakochałam się w tym podpatrywaniu przez obiektyw natury, zupełnie jakbym była niewidzialna i ją podglądała, nie burząc nic a nic jej harmonii i porządku. Ten sposób podglądania świata przyrody bardzo mi pasuje i nastraja metafizycznie, jak choćby tu:

A gdy Czas gęstwiny dopełni się do cna, ginie cała. Nie od razu, ginie powoli. Już nie pojawiają się wiosną nowe liście, gałęzie pozbawione odżywczych soków schną i kruszeją i już nie mają siły, by stawiać opór lub go pokonywać.Z żywota leśnej gęstwiny

I ten sposób podglądania i opisywania świata będę kontynuować.

Drugie moje zadowolenie, to udane trzy wyprawy wędrówkowe do puszcz: Białowieska, Knyszyńska i Augustowska. Relacje z nich oczywiście znajdują się na tymże blogu (linki: Puszcza Białowieska, Puszcza Knyszyńska, Puszcza Augustowska). Ach, jest teraz co wspominać, te zabłądzenia, te wilki, żubry, deszcz i słońce, świty i zachody słońca, przeszkody i cudne uczucie wolności.

Boże, jak bardzo bym chciała być teraz znowu w tamtym lesie…

Ale na pragnieniu, mam nadzieję, się nie skończy, albowiem w planach mam przewędrowanie wszystkich puszcz w Polsce. Ile mi to zajmie, nie wiem. I nawet nie chcę stawiać sobie jakiś konkretnych czasowych wyzwań, bo moje wędrowanie to nie wyścig, to kontemplacja życia, która daje mi poczucie szczęścia.

I moim marzeniem jest móc to swoje wędrowanie kontynuować, a potem dzielić się z Wami przeżyciami na „Opowieściach Wędrownych”.

I wreszcie trzecie zadowolenie: odkrycie, że niezwykle fascynujące i twórcze może poznawanie tego, co jest tak blisko, na wyciągnięcie ręki, że się tego nie dostrzega, bo patrzy się wciąż gdzieś w dal i goni za wielkimi marzeniami. A piękno jest pod ręką, tu, obok, czasem maleńkie, lewie widoczne, ale wystarczy dać mu chwilę swej uważności, by zachwyciło nas na zawsze.

Tak też odkryłam radość z wędrówek po okolicy, gdzie mieszkam, i to one właśnie pozwoliły mi przetrwać ograniczenia związane z epidemią. Mam już wiele swoich ulubionych miejsc, wydają się mi już dobrze znajome, a jednak za każdym razem, gdy tam idę, dostrzegam coś nowego i coś nowego doświadczam. Kocham te moje oswojone ścieżki i czas spędzony na wędrówkach po nich. I mam dla Ciebie przesłanie:

Chwytaj chwile. Syć się nimi, czuj, całym sobą, aż do trzewi. Tak mocno, jakby wszystko miało być po raz ostatni. Bo gdy one bezpowrotnie przeminą, zostanie tylko żal – że trzeba było być gorącym lub zimnym, nigdy letnim, nigdy nijakim, beznamiętnym. Bo czuć, to znaczy żyć.Zanim przeminie to, co kochasz

Nie wiem, jak się potoczą w przyszłym roku sprawy związane z epidemią, ale wiem, że nawet jak już wszystko zamkną, to mam swój wędrowny azyl.

Co się nie udało?

Przede wszystkim nie udało mi się zrealizować zagranicznych planów podróżniczych na Syberię, o których pisałam w poście „Gdy Syberia woła – przyjdź!, oraz przejść choć jednego ze szlaków św. Jakuba, czyli odbyć Camino. Bardzo mi żal. Tym bardziej, że nie wiem, kiedy teraz będę mogła te plany zrealizować, gdyż sytuacja na świecie zupełnie nie zależy ode mnie.

Ale ich nie wykreślam, nadal się przygotowuję, bo obie wyprawy będą stanowić wyzwanie. Co prawda na Syberię wybieram się z Synem, ale już na Camino idę sama, choć nie będę przecież samotna.

Mam też kolejne plany zagranicznych wędrówek (np. Islandia, Madera, Macedonia, Gruzja), w zasadzie, abym je wszystkie wykonała, musiałabym być co najmniej pół roku w drodze, więc na razie są w sferze bardziej marzeń, niż jakiś realnych przygotowań.

Z innych niepowodzeń, to nie udało mi się wprowadzić na bloga dodatkowych treści, jak wywiadów/rozmów z ciekawymi osobami oraz reportaży i filmów z wędrówek. Kuleje też kategoria „Wędruj i bądź zdrów”, tu mam wiele ciekawych pomysłów, ale gorzej jest z ich realizacją i to powinna przemyśleć, dlaczego.

Niestety, nie udało mi się także odwiedzić Puszczy Romnickiej. Na wędrówkę miałam się tam wybrać w październiku, ale przeszkodziły sprawy zawodowe, potem w listopadzie, ale tu plany pomieszała choroba. Zapadłam na COVID i przez ponad dwa tygodnie byłam wyłączona ze świata zewnętrznego. O tym doświadczeniu pisałam też na blogu we wpisie „W pułapce lęku, czyli moja droga przez COVID„. To był dziwny czas dla mnie…

A co w planach na przyszłość?

Oczywiście, mam plany, te ambitne i mniej ambitne. Ale streszczę je krótko: chcę wędrować, pisać i fotografować, bo to daje mi spokój i szczęście.

A co z tego może wyniknąć dla Was?

Oczywiście coraz lepsze treści na blogu „Opowieści Wędrowne” – zarówno teksty, jak i zdjęcia. I mam nadzieję, że ukażą się też moje dwie nowe książki. Tytułów na razie nie zdradzam, coś więcej napiszę o nich w lutym przyszłego roku.

Ale! Ale! Mam jeszcze coś! Już w styczniu ukaże się mój pierwszy e-book pt. WĘDRUJ I BĄDŹ SZCZĘŚLIWA. Będzie bezpłatny i adresowany do kobiet, ale jak przeczyta go mężczyzna, to przecież nic złego się nie stanie.  E-book będzie prezentem ode mnie dla Was na 2021 rok, by był lepszy, spokojniejszy i pozwolił na spełnienie marzeń. Także tych wędrownych.

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Krystyna
Krystyna
3 lat temu

Znakomity wpis/podsumowanie/tekst. Moc serdeczności. Krystyna Urbanowicz Lutek