Łyse czółko, czarny frak, ciężki rozbieg do lotu, za to nurkowanie prima sort. Proszę państwa, oto łyski. I nie chodzi tu o whisky.

Łaziłam prawie cały dzień po lesie, ale zwierzaki totalnie się przede mną pochowały. Nic, bezruch i cisza. Trochę było mi smutno. Postanowiłam więc pójść nad moje ulubione rozlewisko, licząc, że chociaż jakaś kaczka zaszczyci mnie swoją obecnością.

I nie rozczarowałam się, kaczki były, choć niestety dość daleko. Dały się nieco wyraźniej złapać jedynie w locie.




Za to łyski! O, tak! One wynagrodziły mi wszystko. Pływały na tyle blisko, bym mogła im się poprzyglądać.

Przyznaję, do tej pory traktowałam łyski po macoszemu, czyli bez fotograficznego entuzjazmu. A jednak wystarczy poświęcić trochę więcej uwagi i zmienić perspektywę, by dostrzec – nawet w łysce – ciekawy obiekt, a nawet piękno. Usiadłam więc w szuwarach, najbliżej jak się dało brzegu, i patrzyłam.

Na rozlewisku było kilkanaście łysek. Pływały sobie pojedynczo lub w parach, przemierzając rozlewisko zygzakiem, co rusz mocząc dziub w wodzie w celu poszukiwania jedzenia. Jak potem sprawdziłam, łyski odżywiają się roślinami wodnymi, czasem też ślimakami i innymi drobnymi zwierzątkami np. małżami. Tych na rozlewisku nie ma, więc moje łyski zadowalały się roślinkami.

Generalnie były spokojne, od czasu do czasu wydając odgłosy, jakby chciały tylko zaznaczyć swoją obecność, ale nie wchodziły sobie w drogę. Ale, jak zaobserwowałam, nie brakowało im też zadziorności.

Nie wiem, co bywało powodem, i czy był to rodzaj zabawy, czy kłótni, czasem „rzucały” się na siebie, trzepocząc skrzydłami i rozbryzgując wodę, albo – być może czymś wystraszone – zaczynały dosłownie biec po wodzie, jakby na oślep, tworząc wodny szpaler. A potem, po chwili, wszystko wracało do normy. 

To rzucanie się na siebie, to być może początek zmiany zachowania, jaki obserwuje się u łysek właśnie w marcu. Trzymające się razem zimą, co ułatwia przetrwanie, wiosną, gdy trwają przygotowania do lęgów, łyski porzucają życie towarzyskie. Pary odchodzą w odosobnienie, stają się agresywne i bronią swojego terytorium.

Gdy obca łyska zbliży się za bardzo, samiec atakuje ją wtedy, biegnąc po powierzchni wody, uderza skrzydłami, aż się pozbędzie intruza. Gdy ten odpłynie, samiec z podniesioną dumnie głową krąży wokół swojej samicy. Takie zachowanie utrwala więzi między partnerami. 

Całkiem możliwe, że to, co podczas obserwacji zinterpretowałam jako zabawę, było tym właśnie utrwalaniem więzi. Czyż to nie piękne? 

Tak, ten dzień spowodował, że polubiłam łyski i spojrzałam na nie łaskawym okiem.

A oto łyski w kąpieli!








A tak przy okazji zapraszam Cię na moją stronę na FB, czyli OPOWIEŚCI WĘDROWNE I INNE HISTORIE. Będzie mi miło, jak polubisz mój fanpejdż i zaczniesz go obserwować. Do zobaczenia! 

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Maria Maria
Maria Maria
1 miesiąc temu

Ale super foty! Brawo 👇👋👋

kriss
kriss
1 miesiąc temu

Fajny tekst, np i zdjęcia też!