Do miejsca, gdzie od pewnego czasu spotykam kruki, dotarłam niestety dość późno. Słońce już było wysoko, dając ostre kontrasty. Nastawiłam się więc na wypróbowanie miejsca do obserwacji, niż na udane zdjęcia.

Do zasiadki na kruki wybrałam duży krzew. Dawał dużo cienia, w którym mogłam się schować, by stać się mniej widoczną, a jednocześnie spod krzewu widać było dobrze cały teren.

Na jednej z gałęzi zawiesiłam złożony na pół tarp w kamuflujących barwach, tworząc coś w rodzaju schowanego wśród liści namiotu. Od przodu nakryłam go siatką, licząc, że w ten sposób jeszcze bardziej wtopię się w otoczenie. Bycie niewidocznym dla kruków – o! to jest wyzwanie. Ptaki te bowiem mają doskonały wzrok, a przy tym są czujne.

Rozłożyłam sprzęt, co było dla mnie pewnym wyzwaniem, albowiem praktycznie nie używam statywu i wprawę w korzystaniu z niego mam jeszcze niewielką. Poza tym przestrzeń w tym mini namiocie też była niewielka, a miejsce do siedzenia po wczorajszej ulewie dość błotniste, więc ustawienie statywu, aby był stabilny, i zmiana obiektywu na zdecydowanie większy i tym samym cięższy, przyznaję, nie odbyła się zbyt sprawienie. Ale właśnie takie zasiadki, bez nacisku na super foty, mają mi służyć nabraniu wprawy.

Teraz pozostało rzucić w stosownej odległości od zasiadki małą przynętę – przyniesione z domu surowe żeberka bio, czyli bez konserwantów. Przyznaję, nie wiem jeszcze, jak rozwiążę sprawę nęciska, którym powinna być po prostu padlina. Na ten moment nie bardzo wyobrażam się w roli poszukiwacza po lasach truchła zwierząt, zabierania ich do domu, by potem, w miejsce zasiadki, podrzucać je krukom. To w ogóle – wbrew pozorom – jest dość skomplikowana sprawa. No, ale dziś były rzucone w trawę żeberka.

Gdy tylko schowałam się w swojej prowizorycznej kryjówce, by nastawić aparat i już tylko czekać na kruki, wiedziałam, że popełniłam błąd. Nie oznaczyłam w żaden sposób, np. gałęzią, miejsca, gdzie rzuciłam te żeberka, a to właśnie do nich, w zamyśle, miały przylecieć kruki. Postanowiłam jednak już z kryjówki nie wychodzić, gdyż w oddali słyszałam już krucze krakanie.

W tym momencie przypomniał mi się fragment książki Janowskiego i Gawełdy „Fotografia przyrodnicza dla wytrwałych„, w której autorzy pisali, iż kruki w ciągu kilku minut potrafią zlokalizować padlinę. Zresztą to właśnie one pojawiają się przy niej jako pierwsze, potrafią w jakiś nadzwyczajny sposób dostrzec ją nawet w terenie wydawałoby się zupełnie niedostępnym dla oczu np. gęstym młodniku świerkowym.

Tutaj żeberka leżały sobie na otwartej przestrzeni i już po kilku minutach usłyszałam krakanie i ten charakterystyczny poszum skrzydeł, jakby powoli ruszającego się wiatraka. Nic jednak przed sobą nie widziałam. Wiedziałam, że kruki są w pobliżu, ale całe teatrum rozgrywało się za mną i nade mną.

Kruki latały, krakały, czułam ich obecność bardzo blisko, ale wciąż żaden nie pojawiał się przed obiektywem. Czułam się, jakbym była widzem, który został posadzony w teatrze tyłem do sceny. To było dziwne uczucie, nie chciałam jednak wyglądać z kryjówki, by podejrzeć, co się dzieje. Miałam bowiem wrażenie, że kruki robią to jakby specjalnie, jakby chciały sprawdzić, czy coś z tejże kryjówki wyjdzie.

Musiały bowiem zauważyć zmianę w terenie, czyli pojawienie się czegoś nowego pod krzakiem, bo mają doskonałą pamięć topograficzną. Nie były jednak pewne, czy to coś stanowi zagrożenie. Siedziałam więc pod tarpem, nasłuchiwałam i prosiłam w myślach, by jednak pojawiły przed obiektywem choć na chwilę.

I jest! Wreszcie go zobaczyłam, ale tylko w locie, kruk zrobił okrążenie, pokrakał i odleciał. Za chwilę pojawił się jednak następny, a potem kolejny, żaden z nich jednak nie przysiadł. Trwało to kilkanaście minut, przylatywały, krąży, czasem schodziły niżej, ale potem odlatywały.

Za mną natomiast jakby atmosfera się zagęszczała, prawie czułam kruczy oddech na plecach, tak wydawały mi się być blisko. Wiedziałam, że muszę być cierpliwa.

O takim ich „sprawdzającym” zachowaniu przeczytałam kilka dni w ciekawej książce „Kruki – czego o nich nie wiecie” Krzyśka Leśnego Mikundy i byłam na to przygotowana. Prawie się nie ruszałam, byle tylko miały poczucie, że nie ma żadnego zagrożenia.

Wreszcie jeden się zdecydował i przysiadł na ziemi. Nie byłam pewna, czy właśnie przy żeberkach, bo ich nie widziałam. On zresztą też sprawiał wrażenie, jakby usiadł sobie ot tak, bez chęci na jedzenie. Rozglądał się, podskakiwał, jakby zaraz miał odlecieć, ale po chwili znowu przysiadał. Wreszcie zakrakał i po chwili pojawił się drugi kruk. I znowu – rozglądanie się, podskoki, ale dziobania mięsa nie było.

Zaczęłam robić zdjęcia, bałam się tylko, że może usłyszą migawkę aparatu i uciekną. Krótkie serie, krótkie serie – powtarzałam sobie w myślach przeczytaną w którejś z książek wskazówkę.

Kruki cały czas były czujne, momentami spoglądały w moją stronę, miałam wrażenie, że mnie widzą, wtedy prawie wstrzymywałam oddech i zupełnie się nie ruszałam. Chyba jednak uznały, że to coś pod krzakiem nie jest groźne, bo przyleciały kolejne dwa i zaczęły coś skubać.

Ale tylko przez chwilę. Niestety, nie wytrzymałam tego napięcia, by poczekać na lepsze kadry i puściłam serię z aparatu. Usłyszały mnie, zerwały się i odleciały. Potem jeszcze trochę krążyły nade mną, ale po chwili wszystko ucichło. Zostałam sama.

Uznałam, że na dziś to koniec mojej obserwacji. Choć zdjęcia nie powalają i widać, że nie mam wprawy w fotografii z zasiadki, to i tak byłam zadowolona z tej wyprawy.

Przede wszystkim miejscówka do obserwacji, jak na początek przygody z krukami, jest całkiem dobra. Już niewielka przynęta spowodowała, że kruki pojawiły się w krótkim czasie, a nawet przysiadły na ziemi. Muszę tylko popracować nad rozkładaniem sprzętu w tak ciasnych warunkach, lepszym kamuflażem oraz cierpliwością.

Projekt „Nie rozdziobią nas kruki” uważam więc za otwarty.


Zasiadka na kruki


Zasiadka na kruki


Zasiadka na kruki





 

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Waldi
Waldi
8 miesięcy temu

Dziwię się pani, dojrzała kobieta a lata za jakimiś ptaszyskami. Lepiej wnukami by się pani zajęła.

Matylda
Matylda
8 miesięcy temu

Nie lubię kruków, boję się ich.

Toryx
Toryx
8 miesięcy temu

Czekam na więcej. Ja jakoś nie mam odwagi by zajmować się tak fotografia. Po prostu chodzę po lesie i cykam foty.