Od mojego powrotu z pielgrzymki do Ziemi Świętej minęło już kilka dni, a ja wciąż nie mogę zająć się w pełni sprawami życia codziennego. Czuję się, jakbym była gdzieś pomiędzy Niebem a Ziemią, tym, co wieczne, a tym, co doczesne, pomiędzy duchem a ciałem.
Dziwny to stan zawieszenia – lekkości i ciężkości zarazem. Spokoju i jakiegoś wewnętrznego niepokoju, którego powodu nie potrafię zidentyfikować. Może tak dokonuje się we mnie ważna zmiana?
Jak pisałam jeszcze przed wyjazdem w poście „Moje pielgrzymowanie – Ziemia Święta czeka”, są takie miejsca na Ziemi, w których powinno się być przynajmniej raz w życiu. I to się w pełni potwierdziło.
Te 11 dni, jakie dzięki Bogu przyszło mi spędzić w drodze po Jordanii, Palestynie, Izraelu i Egipcie, pielgrzymując śladami wydarzeń Starego i Nowego Testamentu i będąc tam nie tylko „tu i teraz”, ale dotykając wręcz biblijnej przeszłości, było czasem pod każdym względem wyjątkowym.
I gdybym chciała tę wyjątkowość określić jednym słowem, napisałabym po prostu „inność”. Historia miejsc, kultura, zwyczaje, przyroda, klimat, ludzie – wszystko jest inne niż to, czego do tej pory doświadczałam w swoim życiu.
Ale to słowo „inność” nie oddaje jednak w pełni istoty przeżyć i doświadczeń, jakie stały się moim udziałem podczas pielgrzymki, bo w moim przypadku nie skończyły się one po przekroczeniu polskiej granicy i powrocie do domu – miejsca oswojonego i dobrze znanego.
Dlatego do „inności” dopiszę jeszcze jedno – „poznanie swojej przestrzeni i swoich granic”. Tak, napisałam dokładnie to, co chciałam napisać, gdyż nie chodzi o poznanie swoich ograniczeń i barier, np. fizycznych (oj, bywało ciężko, szczególnie przy wejściu na Synaj), psychicznych, językowych, czy w wiedzy, ale poznanie swoich granic i przestrzeni jako „ja” – człowiek-jednostka i swojego powołania.
I tego przeżycia-doświadczenia swoich granic i przestrzeni nie da się zostawić za granicami kraju, je przywozi się ze sobą. Tak, tak właśnie dokonuje się zmiana.
Czy będzie ona jednak błogosławieństwem czy ciężarem, tego jeszcze nie wiem. I być może to jest podstawą mojego niepokoju. Bo co będzie, gdy okaże się, że tak dobrze mi znane i oswojone dotychczasowe życie, wywróci się? Co będzie, gdy zacznę iść inną drogą, a przecież już nie całe życie przede mną, ale może jedna trzecia?
Czy jestem gotowa na inną drogę niż dotychczas? Nie wiem. I pewnie dlatego czuję się pomiędzy zanim znowu zrobię krok.
Trasa pielgrzymki
W skrócie trasa pielgrzymki obejmowała: samolot Kraków – Eljat (lądowanie), pustynia Wadi Rum, Petra, Macheront, Góra Nebo, Madaba, Amman, Kafarnaum, Jezioro Galilejskie, Góra Błogosławieństw, Tyberiada, Geraza, Nazaret, Kana Galilejska, Hajfa i Góra Karmel, Cezarea, Betlejem, Jerozolima, Jerycho, Morze Martwe, Góra Synaj, a na koniec 1,5 dnia leniuchowania w egipskim kurorcie nad Morzem Czerwonym (dłuższe byłoby jednak nudne) i potem na samolot z Eljatu do Krakowa.
Do wielu z tych miejsc będę wracać w kolejnych wpisach, ale nie martwicie się, nie zamęczę Was swoimi przeżyciami. Przede wszystkim życzę Wam własnych. A jeśli już je macie, proszę, podzielcie się ze mną w komentarzach. Jak to z Wami było po powrocie?
Foto: Stacja VIII Drogi Krzyżowej w Jerozolimie
Tak podróż to też i nasze marzenie. Pozytywnie zazdrościmy, że się Twoja podróż spełniła. Nasza – musi poczekać. Jest za dużo miejsc na mapie, które chcemy zobaczyć już! Tu i teraz…
Bardzo chętnie poczytamy o poszczególnych miejscach, a jeśli wstawisz zdjęcia to chętnie zobaczymy chociaż wirtualnie te rejony świata.
Pozdrawiamy.
Oczywiście, stopniowo bedą się pojawiać wpisy ilustrowane fotkami. Teraz dokonuję ich przeglądu. I życzę Wam spełniania podróżniczych marzeń 🙂
Przepiękne te góry. Prawie jak Tatry:-)
Prawie czyni różnicę 🙂
Z reguły gdy fotografuję wschód czy zachód Słońca, to muszę się nim chwilę ponapawać. Można łatwo wpaść w pewną pułapkę – zamiast chwilę zadumy, ciągle się goni za idealnym kadrem.
Rozumiem, tam też się napawałam, ale duchowo, na zdjęcia było więc mało czasu, Słonce szybko wschodziło.
Dziękuję za piękne wspomnienia. Sam kiedyś przeżywałem powrót do rzeczywistości w analogicznym w zasadzie kontekście. To nie jest nic łatwego. Historia związana z miejscem oraz zdarzenia mające wpływ na los świata tego, onieśmielają. Bardzo dobrze wspominam tamten czas, choć było to… 11 lat temu. Wróciłbym tam jeszcze… i chyba jednak wrócę!
To prawda, to nie łatwe, ale też w jakiś sposób porządkujące, a może nawet oczyszczające?
Super, że masz taką pasję i daje Ci to siłę! (Łukasz)