Czy wiecie, co to są leśne kurczaki? Jeśli nie, to zaraz się dowiecie, a było to tak:
Szłam sobie przez las na Lublinku i w pewnym momencie czuję, że ktoś idzie za mną.
Myślę, no okey, przecież akurat te ścieżki są uczęszczane, ale czułam lekki niepokój, bo ten ktoś szedł jakby w moim tempie. Jak ja zwalniałam, to on też, jak przyspieszałam, to ten ktoś też.
Obejrzałam się za siebie, patrzę, facet w czapce z daszkiem, z plecaczkiem, w butach trekingowych, z komórką w ręku, myślę nie ma strachu, wygląda na piechura, a nie na jakiegoś zboczeńca.
Ponieważ jednak nie lubię mieć kogoś za plecami, zatrzymałam się i zaczęłam udawać ogromne zainteresowanie spróchniałym drzewem, zerkając jednocześnie na gościa.
No i widzę, że ten idzie w moją stronę, więc ja już już opracowuję strategię walki i ucieczki, lustrując okolicę, gdy gościu podchodzi i zagaduje:
– Ja nie znaju dobre polski, ale kurciaki, no kurciaki… – mówi do mnie, zaciągając po ukraińsku, i coś pokazuje ręką, stukając w komórkę.
Myślę sobie, no sprawa się wyjaśniła, gościu się zgubił i pewnie chce dojść na Kurczaki na Górnej. Myślę: facet, trochę masz jeszcze tej drogi i już mam zacząć mu jakoś tłumaczyć, którędy powinien iść, gdy ten dodaje:
– No kurciaki, taki bzant, w lesie, tam…
I w tym momencie mnie olśniło, że te kurciaki, to bażanty, a gościu się nie zgubił, tylko widząc, że idę z aparatem i rozglądam się, co by tu sfocić, chciał mi pomóc, wskazując, gdzie widział bażanty, czyli leśne kurczaki 😂. Podziękowałam mu i każde z nas poszło w swoją stronę. 😁
A tu zamiast leśnych kurczaków pół kaczki 😉.
Śmieszna historia. Tylko czy prawdziwa? 🤔
Prawdziwa.