Jeszcze nie tak dawno w ciepłych, słonecznych zakątkach leśnych polan czy ogrodów można było spotkać fruwające kolorowe cudeńka. Patrząc na nie, jeszcze można było mieć namiastkę lata, ale to już koniec. Czas na pożegnanie motyli.
Wędrując, nie raz widziałam motyle siedzące na roślinach, pniakach, czy kamieniach i wygrzewające się w słońcu z rozpostartymi skrzydłami, które od czasu do czasu składały się, jak dłonie do modlitwy. Przyznaję, że jakoś nie zastanawiałam się, jaki jest tego biologiczny sens, tylko po prostu cieszyłam oczy tym widokiem.
Wszystko się wyjaśniło, gdy będąc ostatnio w Międzyzdrojach, w tamtejszym Muzeum Przyrodniczym WPN trafiłam na kwartalnik ECHA LEŚNE, a w nim na artykuł o motylach pt. „Dzieci słońca„. Jego autor Grzegorz Okołów pisze w nim tak:
Motyle dzienne są najbardziej zaawansowanymi ewolucyjnie owadami na Ziemi, ale są absolutnie zależne od słońca. Bez niego nie potrafią fruwać, zdobywać pokarmu ani też odbywać godów.
Czyż nie jest ironią być najbardziej zaawansowanym ewolucyjnie stworzeniem w swoim rodzaju, jednocześnie będąc całkowicie uzależnionym od jednego źródła życiodajnej energii? – pomyślałam, zagłębiając się w artykuł.
Jak to więc jest z tym słońcem i motylami? Mianowicie motyle dzienne potrzebną do życia energię pozyskują z promieni słonecznych. Tym, co im to umożliwia, są właśnie te cudnie kolorowe skrzydła, będące swoistymi panelami fotowoltaicznymi.
By mieć energię do fruwania motyl siada sobie w słonecznym miejscu z rozpostartymi skrzydłami i pochłania ciepło, które znajdującymi się w skrzydłach rurkami wypełnionymi limfą dociera następnie do mięśni i całego organizmu. Motyl ilość pochłanianej energii reguluje poprzez odpowiednie ustawienie skrzydeł względem promieni słonecznych, składając je i rozkładając, jakby się wachlował.
Ale takie wystawianie się motyli na słońce, by mieć energię do życia, ma też swoje konsekwencje, mianowicie sprzyja odwodnieniu. By temu zapobiec motyle, tym razem już za pomocą aparatu gębowego, pobierają płyn np. nektar kwiatów. Swoją ssawką chętnie sięgają też po sfermentowane owoce, soki drzew, spadź mszyc, a nawet, no cóż, po płynne odchody zwierząt.
Uzależnienie motyli od energii słońca powoduje, że ich aktywność uzależniona jest od pogody. Optymalna dla nich temperatura otoczenia to ok. 25 stopni C, gdy jest zdecydowanie chłodniej ich aktywność jest mniejsza. W bardzo chłodnie dni i noce motyle przebywają w pozycji spoczynkowej, tj. ze złożonymi skrzydłami.
Dzieje się tak także dlatego, że w tej pozycji motyla jest trudno zauważyć – widoczna jest bowiem spodnia strona skrzydeł, bardzo stosowana w barwach i słabo odróżniająca się od otoczenia. Stanowi to dla motyla warunek bezpieczeństwa – nie mając wystarczająco dużo energii, nie mógłby szybko uciec w razie zagrożenia, dlatego stawia na ten kamuflaż.
A co się dzieje z motylami zimą? Po prostu spędzają ją w postaci jaja, gąsienicy, poczwarki bądź postaci dorosłej. Wówczas jednak wchodzą w stan tzw. diapauzy. Polega to na wyhamowaniu metabolizmu oraz pojawieniu się w hemolimfie (u owadów jest odpowiednik krwi) glicerolu, substancji, która zapobiega zamarzaniu. Motyle przechodzą w stan diapauzy, gdy skraca się długość dnia.
Teraz dni mamy już zbyt krótkie i zbyt zimne, by cieszyć nasze oczy motylami. Niech więc śpią sobie zimowym snem spokojnie, by wiosną znów mogły zażywać wolności, to wygrzewając się w słońcu, to spijając z kwiatów nektar.
Zajrzyj na inne artykuły z serii „Z życia lasu”:
Fotogaleria – Rusałka pawik
Kocham motyle. Jako dziecko uganiałam się z nimi, chciałam być taka one. Teraz zcasem śnią mi się.
Motyle mają swoją ciekawą symbolikę. Dałaś mi pomysł, by o tym coś napisać. Dzięki 🙂