Plecak spakowałam dzień wcześniej, więc gdy wieczorem wróciłam z pracy, tylko się przebrałam, zrobiłam kanapki i herbatę do termosu i pobiegłam na pociąg. Kierunek? Międzyzdroje!

Lubię jeździć nad morze, ale po sezonie. Jest taniej i zdecydowanie mniej tłoczno. Wybieram też miejsca, gdzie z atrakcji jest coś więcej niż tylko plaża. W tym roku wybór padł na Międzyzdroje, gdzie z jednej strony jest morze, a z drugiej lasy i jeziora, czyli prostu raj. Coś w sam raz na rozproszenie jesiennej depresji.

Na zasmakowanie Międzyzdrojów i okolic miałam niecałe trzy dni. Owszem, pewnie można by tu spędzić i tydzień, ale ja lubię krótkie wyprawy. Można je spokojnie pogodzić z pracą i innymi obowiązkami, więc w ciągu roku wyjeżdżam częściej niż tylko na urlop.

Pierwszego dnia w planach miałam spacer wzdłuż wybrzeża, najpierw na wschód – do punku widokowego na Kawczej Górze, stąd miałam zagłębić się w las Wolińskiego Parku Narodowego, by potem wrócić nad wybrzeże i ruszyć na zachód, w stronę Świnoujścia, i przejść kilka kilometrów trasą na granicy wydm i lasu, następnie wrócić na plażę, by delektować się zachodem słońca.

Na dzień drugi zaplanowałam odwiedzić Muzeum Przyrodnicze WPN oraz pieszą wyprawę nad Jezioro Turkusowe; w dniu wyjazdu natomiast chciałam zobaczyć rezerwat pokazowy żubrów.

A może by tak śniadanie na plaży?

Do Międzyzdrojów dojechałam nad ranem i prosto z dworca poszłam przywitać się z morzem. Pogoda była piękna: słońce, bezchmurne niebo, niewielki wietrzyk marszczący taflę wody w ledwie widoczne fale. Po kilku haustach orzeźwiającego powietrza poczułam, że jestem głodna.

By zjeść śniadanie – lekko zgniecioną, ale jeszcze nadającą się do konsumpcji kanapkę, jaka została mi z podróży – znalazłam dogodne miejsce na plaży. Rozłożyłam swoje rzeczy na piasku, usiadłam i po chwili już nie byłam sama. Nie wiem, czym wiedzione, ale jeszcze nie zdążyłam ugryźć bułki, a już zleciały się mewy.

Najpierw przybył jeden mew (tak jakoś ptaszek wyglądał mi na „chłopczyka” ;-), podszedł bardzo blisko i przyglądał mi się z zaciekawieniem, a potem obległo mnie całe stado. Sępy jedne, choć mewy, śledziły każdy mój ruch, wyczekując choćby okruszka.


Moi towarzysze przy śniadaniu – mewy


Małe co nieco im się ode mnie do konsumpcji dostało, więc walczyły ze sobą zaciekle, by potem znów wgapiać się we mnie. W zasadzie to miałam wrażenie, że jakaś zaraz dopadnie moją kanapkę, wyrwie ją z ręki, a potem jakby nigdy nic będzie czekać na jeszcze. Ale to jeszcze szybko się skończyło i mewy wreszcie dały mi spokój.

Po tym wspólnym śniadaniu ruszyłam na Kawczą Górę.

Kawcza Góra

Kawcza Góra, jedno ze wzniesień wału morenowego Pasma Wolińskiego, przed wojną nazywana była niemiecką nazwę Kaffe-Berg. Znajdowała się tu wówczas kawiarnia, w której podawano ponoć pyszną kawę w porcelanowych filiżankach.

Przeszukując zasoby internetowe, by znaleźć jakieś zdjęcia z tamtych czasów, trafiłam na stronie fbc.pionier.net.pl m.in. na takie fotki: jedna przedstawia widok z Kaffe-Berg na plaże, a druga miejsce na Kawczej Górze, tzw. pawilon zakochanych.


Kawcza Góra przed II wojną światową


Na innej ze stron jest także fotka, jak wynika z opisu, kawiarni Kaffee-Berg, ale podaję tylko link do fotki, by ją sobie podejrzeć.

Dziś kawiami już nie ma, ale Kawcza Góra, licząca ok. 60 metrów n.p.m., nadal stanowi doskonały, gdyż zlokalizowany nad samym klifem punkt widokowy na plażę w Międzyzdrojach i molo, wody Morza Bałtyckiego i rysujące się w oddali, w kierunku zachodnim, porty.

Na Kawczą Górę dostać się można dwiema drogami. Pierwsza, to idąc plażą wzdłuż wybrzeża w kierunku wschodnim, druga, to przemierzając drogę czarnym szlakiem z centrum Międzyzdrojów przez las. Obie drogi są atrakcyjne, dlatego polecam przejść je obie np. tam i z powrotem.

Idąc plażą jakieś dwa kilometry (licząc od molo), dochodzi się w pewnym momencie do drewnianych schodów o długości prawie 130 metrów, które biegną stromo po klifie na Kawczą Górę. Co ciekawe, schody te są oficjalnie uznane za najdłuższe i najwyższe schody na całym polskim wybrzeżu. Wejście po nich może być jednak uciążliwe, dlatego dla osób starszych lepsza jest droga przez las.

Początek leśnej ścieżki znajduje się zaraz przy bramie Wolińskiego Parku Narodowego. Ścieżka jest klimatyczna: z lewej strony pomiędzy drzewami widać morze, z prawej rozciąga się piękny bukowy las. Ja wybrałam właśnie leśną ścieżkę.


Kawcza Góra


Po spacerze na Kawczą Górę, odpoczynku i podziwianiu widoku na morze, zagłębiłam się w las. Jak wiele lasów w Polsce, także i ten jest miejscem pamięci walk wojennych. Zawsze, gdy o tym pomyślę, robi mi się jakoś smutno i żal. Tyle żyć okrutnie przerwanych, eh…

Międzyzdroje. Spacer w stronę Świnoujścia

Po południu ruszyłam w drugą stronę, na zachód, w kierunku Świnoujścia. Mogłam iść plażą, a mogłam też przez las, ścieżką biegnącą na granicy lasu i wydm. Wybrałam tę ścieżkę. Ta część objęta jest ochroną Natura 2000 i przyrodniczo jest inna niż bukowy las WPN wokół Kawczej Góry.

Od strony morza przeważa sosna i roślinność wydmowa, po drugiej stronie ścieżki sosny mieszają się z drzewni liściastymi, a im dalej od morza, tym więcej pojawiało się paproci, w niektórych miejscach tworzyły one jakby leśne paprociowe pola.


Spacer w stronę Świnoujścia


Ponieważ co jakiś czas z leśnej ścieżki są zejścia na plażę, to jak ktoś chce, może cześć trasy przejść lasem, a cześć plażą.

Zachód słońca must be

Być nad morzem i nie zobaczyć zachodu słońca? No nie da się, trzeba koniecznie! Bo w czasie, gdy złocista kula słońca stacza się za horyzont, chowając w morzu, jakby po całym dniu wędrówki po niebie chciała się ochłodzić, jest jakaś magia. Tego dnia na niebie było trochę chmur, ale nie przeszkodziły one widowisku, wręcz przeciwnie, dodały mu dramaturgii.


Międzyzdroje – zachód słońca


Dlatego ilekroć patrzę na takie zachody, to nie dziwię się, że tysiące lat temu ludzie, widząc to zjawisko, a jednocześnie nie potrafiąc go naukowo wyjaśnić, nadawali Słońcu boski, mistyczny wymiar. Wiele się od tamtych czasów zmieniło, a jednak gdy zerkałam na stojących nad brzegiem morza ludzi wpatrzonych w kulę światła, pomyślałam, że jakaś część tej mistyki w nas przetrwała.

cdn.


Międzyzdroje w różnych barwach

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Markuś
Markuś
2 lat temu

Piękny zachód słońca. Ja w tym roku byłem w Kołobrzegu. Też cudnie.