Fascynujące i nielubiane. Wzbudzające lęk i doceniane za inteligencję. Tajemnicze, owiane złą sławą i niezrozumiane. Kruki. Czarne ptaki światła i ciemności zarazem.
Od kilku miesięcy mam potrzebę wejścia jeszcze bardziej świat przyrody. Wspomniałam zresztą o tym w poprzednim wpisie pt. „12 mgnień roku: lipiec„. Już nie wystarczają mi wędrówki i robienie zdjęć niejako dla zilustrowania ich.
Chcę wejść w świat przyrody głębiej, dokładniej, a to wymaga dokonania wyboru i skupienia się na jakimś temacie. Przynajmniej tak mi się wydaje, czytając o zmaganiach fotograficznych naprawdę świetnych fotografów przyrody.
Długo myślałam, co może być tym moim tematem, nad którym chciałabym fotograficznie popracować. Ale nie tylko dla samej fotografii, ale by temat poznać w całym spektrum wiedzy przyrodniczej i kulturowej. Myślałam, myślałam, szukałam, aż…
Temat sam mnie znalazł. A było to w porszewickim lesie.
Zaczęło się dziwnie, bo od dźwięków. Jest takie miejsce w tymże lesie, gdzie odgłosy, jakie dochodzą gdzieś z głębi lasu, wydawały mi się zupełnie inne niż gdziekolwiek indziej. Nie potrafiłam ich przypisać do żadnego zwierzęcia, zresztą do człowieka także. Nie wydawały go też żadne urządzenia.
Za każdym razem, gdy tam byłam, rozglądałam się bacznie, próbowałam iść za tymi odgłosami, ale miałam wrażenie, że nie dochodzą one z jednego źródła, ale zewsząd. Chodziłam więc od drzewa do drzewa, zaglądam to tu, to tam, a nade mną latały kruki. I to było olśnienie.
Tak, jak bowiem się okazało, to kruki są sprawcami tych dziwnych odgłosów. Dotąd ptaki te kojarzyły mi się z prostym kra-kra-kra, a tu taka niespodzianka! Zresztą możecie posłuchać na tym filmie (kliknij w zdjęcie), jakie inne odgłosy jeszcze wydają kruki.
Zaczęłam czytać o tych ptakach, a gdy byłam w porszewickim lesie, także przyglądać im się, na ile to było możliwe. I tak się zaczęło. Zafascynowały mnie te ptaki. Z kilku powodów. Zarówno tych wymienionych na wstępie i dotyczących natury tych ptaków i ich postrzegania przez ludzi, jak i tych bardziej… osobistych.
Kruki wydają się być bowiem ptakami z pogranicza, gdzieś pomiędzy światami. I ja też tak się czasem czuję. Wciąż gdzieś pomiędzy. Eh…
Dobra, dosyć tej metafizyki, cokolwiek to znaczy, w każdym razie temat moich pogłębionych fotograficznych zmagań mnie znalazł i ja go przyjęłam.
I tak oto narodził się projekt, zaplanowany na kilka miesięcy, by bliżej poznać kruki, więcej się o nich dowiedzieć, ująć ich naturę w „słowach i obrazach” i pokazać ją Wam. I mam nadzieję, że owocem tych zmagań będzie ciekawa książka o krukach, jako temacie głównym, ale w rzeczywistości o życiu…
Nie rozdziobią nas bowiem kruki…
Ps. W ramach projektu „Nie rozdziobią nas kruki” będę od czasu do czasu publikować tu, na blogu, ich zdjęcia oraz ciekawe informacje i oczywiście swoje obserwacje. Aż sama jestem ciekawa, co mi z tego wyjdzie!
I pani tak na poważnie?
Tak, na poważnie i z pasją. Pozdrawiam ♥️
Piękne i mądre ptaki!
To prawda, przynajmniej tak są opisywane, zobaczę, jakie będę miała o nich zdanie, gdy trochę je poobserwuję.
No nie wierzę, czyli książka o krukach? Ustawiam się w kolejce po nią, serio! A teraz piszę o co chodzi – otóż miałam taki projekt pt. sit spot w naturze, żeby wczuć się w klimat danego krajobrazu, miejsca. No i wybrałam tę przystań, a raczej ona wybrała mnie, bo któregoś dnia przechodząc tamtędy, po prostu poczułam potrzebę, żeby akurat TU usiąść i 20 minut siedzieć i patrzeć, czuć, bez myślenia! Wydaje się łatwe, ale tak nie było. Siedzę i obserwuję, siedzę i czuję, siedzę i staram się nie myśleć. W pewnym momencie nad moją głową przeleciał kruk, zakrakał dwa razy, ale trzepot jego skrzydeł poruszył mnie do głębi. Sprawdziłam symbolikę kruka i bardzo, ale to bardzo pasowało to do mojej sytuacji życiowej. Poczułam sympatię do tych ptaków. Jest jedna książka o krukach, ale ponoć napisana bardzo naukowo i nudnie, czytałam recenzje, nie zdecydowałam się na zakup.… Czytaj więcej »
Ależ cudny komentarz! Ja też uwielbiam symbolikę! A co do kruków, ciem i innych stworzeń, które kojarzą się ze śmiercią, to – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – lubię tę skojarzenia, gdyż poprzez śmierć zapowiadają one także życie i odrodzenie. Coś musi w nas umrzeć, by mogło narodzić się nowe. A Twojej osobistej historii chętnie bym posłuchała.