Czas oszalał! Lipiec przeszedł mi jeszcze szybciej niż czerwiec. A może to ze mną jest coś nie tak, a nie z czasem?

Daleko mi do narzekania, nawet jak coś mi nie pasuje, to – przysłowiowo – wolę widzieć całość, a nie dziurę. A jednak ostatnio coraz częściej czuję, że muszę coś z siebie wywalić, niczym kawę na ławę.

Tym czymś jest między innymi to, że z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu czuję się ciągle poirytowana, no dobra, nie ciągle, bo tej irytacji nie ma we mnie, gdy ja jestem w lesie.

Tylko że nie mogę cały czas siedzieć w lesie! Choć w sumie chciałabym. No, ale życie to nie tylko chcenia, ale też obowiązki.

Zanim więc rozwiąże problem mojej irytacji i ciągłego niedosytu lasu, podsumuję ten miniony już lipiec. A był on jak jeden dzień.

Wyprawy

Miałby być dwie – do puszczy Rominckiej i nad Pilicę. Nie zrealizowałam żadnej z nich. Stwierdzam to ze smutkiem, a nawet rozczarowaniem wobec samej siebie. Czy sierpień będzie pod tym względem lepszy, trudno powiedzieć. Niestety, moja uwaga jest skutecznie odciągana od wypraw, inne sprawy są w centrum.

Bliskości

Tutaj za to działo się dużo. Pokochałam tereny nad Nerem, dziś mogę rzec, że nawet je już oswoiłam. Czuję, że są moje – wydeptane ścieżki, znane krajobrazy. Nudno? Ależ skąd!












Odkrycia

Moje dwa odkrycia.

Pierwsze, to że chodząc w te same miejsca, nie chodzimy w te same miejsca. I nie jest to sprzeczność. Za każdym razem jest inna pogoda, inny nastrój, inne oczekiwanie, wszystko inne. To tylko kwestia wyczucia na te inności, czasem drobne, ale mała różnica, czyni wielką różnicę. To  kwestia uważności na niuanse i otwartości.

I drugie odkrycie – potrzebuję głębiej niż szerzej. I temu też służą powroty w te same miejsca.

Co dalej?

I właśnie teraz a propos tej mojej potrzeby głębi. Do tej pory fotografowałam podczas wędrówek zwierzęta tak, jak one się pojawiały. I to było dobre. Ale teraz chcę niektóre z nich poznać zdecydowanie lepiej. Właśnie głębiej. Pierwsze zwierzę do tego lepszego poznania już wybrałam. Ciekawe, czy się zdziwicie, bo mianowicie będą to… kruki.





Mam takie miejsce, gdzie zauważyłam ich obecność. Najpierw zafascynowały mnie odgłosy, jakie potrafią wydawać, bo wcale nie jest to tylko proste kra-kra-kra. Potem zaczęłam o nich czytać i teraz mam pomysł na nie – pomysł fotograficzny i pisarski. A są to fascynujące ptaki! Wkrótce dam zajawkę o nich, abyście i Wy się do nich przekonali.

Co jeszcze?

Na jesieni planuję zmiany na tej stronie, które będą odzwierciedleniem zachodzącej zmiany we mnie. Teraz tylko zdradzę, że będzie jeszcze bliżej przyrody i natury…

Polecam!

A oto dwa teksty z lipca, które szczególnie polecam Waszej uwadze:

Lato w pełni 

Sadzawka pełna niespodzianek 


 

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Zbyszek
Zbyszek
11 miesięcy temu

Fajne zdjęcia. Ponoć najpierw przybywamy w jakieś miejsca, żeby je zobaczyć. Po raz drugi po to, aby zobaczyć co się w nich zmieniło. A po raz trzeci, aby zobaczyć, co pozostało z tego pierwszego wrażenia 🙂