Odwiedzić Kąty Rybackie i nie spotkać zwierząt? Niemożliwe. I nie chodzi tylko o kormorany.

Jak wspomniałam w poprzednim wpisie pt. Kąty Rybackie – między Zalewem Wiślanym a Bałtykiem, teren ten porośnięty jest lasami i objęty ochroną przyrodniczą pn. Rezerwat Kąty Rybackie. Tu znajduje się największa w Polsce, a może też największa w Europie, kolonia lęgowa kormoranów.

Wybrałam się tam na trzeci dzień pobytu, w zasadzie obeszłam rezerwat dookoła oraz przeszłam go ścieżką biegnącą równolegle do wybrzeża. Zajrzałam też nieco w głąb. Całość zajęła mi kilka godzin, ale przecież nie spieszyło mi się. I dobrze, bo dzięki temu spotkałam nie tylko kormorany, ale też cudne stadko łań. Ale zwierzęta spotykałam też poza rezerwatem. Bo w Kątach Rybackich jest ich dużo.

Kormorany

Ptaki te w powszechnej opinii, szczególnie hodowców ryb, zaliczane są do szkodników. Posądza się je o szczególną żarłoczność, jeśli chodzi o ryby. Ponadto, w miejscu lęgowym sieją spustoszenie w drzewostanie i runie leśnym, gdyż ich guano niszczy niektóre rośliny.

Faktycznie, tam, gdzie dotarłam, gdzie było mnóstwo kormoranów, niczym w blokowisku, oblegających praktycznie każde drzewo, wiele z nich sprawiało wrażenie martwych, a runo było upstrzone białymi odchodami. Leśnicy jednak sobie z tym radzą i natura też. W to miejsce wchodzą inne rośliny, które zdecydowanie lepiej znoszą obecność tych interesujących ptaków, prowadzących nadrzewno-wodny tryb życia.








Czy wiesz np., że gdy kormoran pływa na wodzie, to zanurza głęboko ciało, a tylko głowę i szyję zadziera wysoko do góry? Nie jest to typowa pozycja ptaków wodnych podczas pływania.



Kolejna różnica, to choć kormorany  posiadają gruczoł kuprowy, to jednak jego wydzielina nie daje piórom wodoodporności, jak ma to miejsce np. u kaczek. To sprawia, że kormorany po wyjściu na ląd muszą długo suszyć pióra. Przyjmują wtedy charakterystyczną pozycję z częściowo rozpostartymi skrzydłami, w której spędzają znaczną część dnia.

Kolejna ciekawostka, oczy kormorana, które zmieniają się z wiekiem. U dorosłego kormorana tęczówki mają piękny szmaragdowy kolor. U młodocianego mają kolor brązowy.



Polubmy więc kormorany, nie tylko w piosence Piotra Szczepanika „Goniąc kormorany„.

Czaple

Czaple biała i siwa to stali bywalcy rezerwatu Kąty Rybackie i Zalewu Wiślanego. Udało mi się jedną „ustrzelić” aparatem w szczególnie fajnej pozie. Siedziała sobie na gałęzi, najpierw z dziobem schowanym, jakby z nieśmiałości, a potem ukazała się w całości i… odfrunęła.





Bardzo lubię te ptaki, które w locie ze względu na zagiętą esowato szyję, wyglądają jak żywe skamieliny – prehistoryczne pterodaktyle. Uwielbiam patrzeć na nie, jak powoli kołują nad wodą, zniżając lot nad szuwarami, by w nie zanurkować.




Orzeł bielik czy tylko bielik

To było piękne uczucie, po raz pierwszy udało mi się sfotografować bielika. Krążył majestatycznie nad zalewem na szeroko rozpostartych skrzydłach, znikał i znowu powracał. Mogłam tak patrzeć i patrzeć.




Gdy umieściłam jego zdjęcie na ptasiej grupie na FB z podpisem orzeł bielik, rozgorzała dyskusja, że to nie orzeł, tylko po prostu bielik, ptak należący do jastrzębiowatych.

Najpierw poczułam się głupio za tę nomenklaturową wpadkę, ale potem pomyślałam, zresztą po wpływem jednego z komentarzy, że majestat tego ptaka i kulturowe konotacje absolutnie pozwalają nazwać go orłem bielikiem. I niech tak zostanie.

Sarna koza

Szłam sobie wczesnym rankiem wzdłuż zalewu do ujścia Wisły Królewieckiej i spotkałam piękną panią sarnę. A kolejność zdarzeń była następująca. Gdy mnie zobaczyła, to przyglądała się zupełnie spokojnie. Potem, ku mojemu zdumieniu, po prostu się położyła w trawie, cały czas obserwując. Trwało to dłuższą chwilę, ale ani jej, ani mnie się nigdzie nie spieszyło, więc mogłyśmy sobie tak patrzeć na siebie.

Potem jednak uznała, że ile można, więc wstała, pięknie zaprezentowała swoje nóżki, poczym nieśpiesznie i z gracją czmychnęła. Po prostu nadwiślańska sarna.






Łanie

To jedno z tych spotkań, do którego mogłoby nie dojść, gdyby nie fart. Byłam w rezerwacie kormoranów i przysiadłam na chwilę na pniu powalonego drzewa, by z tej pozycji przyjrzeć się siedzącym wysoko na drzewach kormoranom.

I wtedy odwróciłam na chwilę głowę, zupełnie bez powodu, i spojrzałam na niewielkie drzewko. I co zobaczyłam pod nim? Stadko czterech pięknych łań, które wyglądały, jakby chowały się przed słońcem, by odpocząć w cieniu. Stały sobie spokojniutko, cudne, cętkowane. A potem pobiegły w las.





Kopciuszek

Przeskakiwał z gałązki na gałązkę, aż wreszcie udało mu się coś skubnąć. Dopiero na zdjęciu zobaczyłam, że to był pająk.




No cóż, czasem jest się łowczym, a czasem obiadem. Taka jest Przyroda. W niej wszystko ma swoje miejsce.

Mewy

Są zarówno nad morzem, jak i nad zalewem. W Kątach Rybackich jest ich jednak zdecydowanie mniej, niż na Helu, gdzie – gdy jadłam na plaży kanapkę – to wręcz atakowały, by coś uszczknąć. Te, kątowskie, były wyłącznie zainteresowane tym, co w wodzie.








Perkoz dwuczuby

No, ten to ma w sobie dumę, ale i parcie na szkło. Na zmianę, a to paradował przede mną na wodzie, prezentując się z każdej strony, a to znikał pod wodą, by pojawić się w zupełnie innym miejscu, kilkanaście metrów dalej. Bo perkozy świetnie nurkują, nawet na dystans 30 metrów.

O tej porze roku jego wygląd jest szczególnie efektowny, gdyż występuje w szacie godowej, z wyraźnie zaznaczonymi dwoma czubami – stąd nazwa – i bokobrodami.








Kaczki

Choć w powszechnej opinii kaczka to bardzo pospolity ptak, to także zasługuje na uwagę.

Panie kaczki mają w sobie niewymuszone piękno, gdy im się przyglądam, to odnoszę wrażenie, że delikatnie się uśmiechają.

Kaczory są zadziorne i jurne. Niektóre towarzyszyły swoim paniom, inne znowu gromadziły się razem.

Przyznaję, kiedyś też nie zwracałam na nie uwagi, ale teraz im częściej je fotografuję, tym bardziej mi się podobają.






Żuk gnojowy

A teraz coś, co tak łatwo rozdeptać, czyli żuk gnojowy. Było ich w kątowskim rezerwacie bardzo dużo. Choć nazwa gnojowy trochę zniesmacza, to jest to bardzo pożyteczny owad. Żuk gnojarz zajmuje się bowiem w lesie kwestiami sanitarnymi. Gdyby nie on, to zapewne chodząc po lesie, częściej byśmy wdeptywali w zwierzęce kupy. Szanujmy więc żuka gnojarza. Tym bardziej, że wykazuje, jak na owada, bardzo nietypowe zachowanie, mianowicie jest monogamiczny.

Samica, wybranka pana żuka, składa jaja do wykopanego w ziemi przez samca tunelu, który jest wypełniony odchodami zwierząt. W ten sposób rodzice zaspokajają potrzeby żywnościowe swojego potomstwa, czyli wykluwających się z jaj larw.

Z nich, po przeobrażeniu, powstają młode chrząszcze, które jesienią żywią się także grzybami i padliną, co też jest bardzo pożyteczne. A potem, najedzone, zagrzebują się na zimę w ziemi i dojrzewają dopiero wiosną.




Inne zwierzęta

Na swej drodze w Kątach Rybackich spotkałam jeszcze inne zwierzęta: pliszki, wrony, dzieżby, trzciniaki, skowronki, dzięcioły, żaby i wiele innych, których zapewne nie zauważyłam, ale one z pewnością widziały mnie i obserwowały z ukrycia. Czułam to, czasem widziałam kątem oka jakiś cień, dobiegł mych uszu szelest, poczułam nowy zapach.

Nie wszystko da się sfotografować, nie wszystko też trzeba. A w ogrodzie, gdzie mieszkałam, pięknie śpiewał kos. Dziękuję ci, kosie, za twe piosenki, choć nie udało mi się ciebie dostrzec wśród gęstego listowia, to wiem, że jesteś piękny. Jak cała przyroda. 

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments