Kiedyś mój kilkunastoletni wówczas syn, w odpowiedzi na pytanie, dlaczego udziela prostych, krótkich odpowiedzi, odparł, że każdy w życiu ma limit słów do wypowiedzenia, a on nie chce go zbyt szybko wyczerpać. Bardzo mnie to wtedy rozbawiło, ale od pewnego czasu podejrzewam, tak na pół serio, że miał rację. Bo mniej znaczy więcej. Ot, prostota życia!

Czasem wystarczy jedno, zwykłe słowo, by zmienić swoje lub czyjeś życie. Jednak współczesny, tak bardzo przegadany świat, zabija w nas – moim zdaniem – naturalną potrzebę prostoty. Wciąż podrzuca nowe pomysły na niby lepsze życie, zdobywa naszą uwagę, którą przerzucamy z przedmiotu na przedmiot, wydarzenia na wydarzenie, informacji na informację, tracąc w ten sposób więź z samym sobą – swoim sercem i poczuciem sensu swojego jestestwa.

Zaczęłam to lepiej rozumieć kilka lat temu, kiedy czułam się tak bardzo wszystkim przepełniona, jak tylko mógłby czuć się… śmietnik, gdyby potrafił odczuwać. Od mojego syna, który zna mnie chyba lepiej niż ja siebie, dostałam wówczas książkę amerykańskiej autorki Courtney Carver pt. „Duchowa prostota. Jak mieć więcej, mając mniej.

Przeczytałam ją z należytą uważnością i między innymi to ta książka pomogła mi wówczas w poukładaniu chaosu myśli – jak uporać się z poczuciem wewnętrznego zaśmiecenia i zewnętrznego bałaganu.

Decyzje, jakie wówczas podjęłam, okazały się brzemienne w skutkach i owszem, były momenty, gdy piętrzyły się trudności, że zastanawiałam się, czy droga, jaką wybrałam, to ta właściwa. Dziś jednak nie wyobrażam sobie już innej. Bo mniej znaczy więcej.

Choć wciąż mam jeszcze wiele do zrobienia, to jednak powoli, w swoim tempie zmierzam ku prostocie życia, które dla mnie jest radością ze zwykłych spraw, kontemplacją chwil, głębią tu i teraz, zwykłym słowem, które podnosi na duchu, gestem, który wyraża miłość i przywiązanie, przekonaniem, że wszystko dzieje się po coś, a trudności są po prostu lekcjami.

Życia, w którym to przedmioty służą człowiekowi, a nie odwrotnie, w którym najprostsze rozwiązania są najlepsze, w którym doskonałość nie istnieje, za to bezcenny jest spokój ducha.

Wczoraj znów znowu sięgnęłam po tę książkę, by przypomnieć sobie jej najważniejsze przesłania, jak choćby to:

Upraszczanie swojego życia zachęca do zdzierania kolejnych warstw nadmiaru, zewnętrznych i wewnętrznych. Kiedy usuniesz już wszystko, co cię zasłaniało i blokowało, możesz wejść w samą siebie, z powrotem do swojego serca, i znów być sobą.C. Caurtney, Duchowa prostota.
Zapewne coś jeszcze z tych blokad i zasłon u mnie zostało, choć z pewnością nie czuję ich już, gdy jestem w lesie. Tu zawsze jestem sobą i w łączności ze swoim sercem. Tak, kocham las, kocham siebie w lesie, kocham świat, który tchnie prostotą. Świat bez niepotrzebnego nadmiaru, skomplikowania,  świat nieprzegadany.
Ja też wiec już w tym wpisie zamilknę, niech przemówią tylko obrazy.











Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anka
Anka
13 dni temu

Ależ piękne zdjęcia!

Sylwek
Sylwek
13 dni temu

Proste życie, marzenie wielu, teraz świat oszalał 🙁