Myśli moje błądzą pomiędzy różnymi sprawami do załatwienia. Jest ich tak wiele, gdy jedna się kończy, w to miejsce pojawia się inna. Ale taki to czas. Czas przetrwania i zamykania niektórych drzwi, by mogły otworzyć się nowe.
Czasem czuję się jak koń pociągowy, który ciągnie za sobą wielki wóz (nie mylić z gwiazdozbiorem 😉 pełen bagażu – starych spraw, i musi znaleźć drogę, czyli ich rozwiązanie.
Ale nie narzekam, bo gdzieś w głębi duszy, mimo zmęczenia i frustracji, czuję, że podołam, a wtedy wiele się zmieni. Nastanie spokój, nawet jeśli nie na zewnątrz, to będzie on we mnie.
Wczoraj przyszły do mnie takie oto myśli:
Zmartwienia nie zabiorą jutrzejszych problemów, za to zabierają dzisiejszy spokój. Nie martw się więc, bądź spokojny. Wszystko, co ma się ułożyć, ułoży się we właściwym czasie.
W przeciwieństwie do mojej Mamy nie należę do osób, które ciągle się zamartwiają, a jednak tych kilka zdań jest jak znalazł. Przyszły do mnie we właściwym czasie, bo też jestem w trakcie zamykania trudnej sprawy, która gdzieś tam jednak mnie uwiera i wzbudza niepokój. Pomyłka byłaby bolesna. Jednak ta myśl, że wszystko, co ma się ułożyć, ułoży się we właściwym czasie, jest pokrzepiająca. Czuję, że to właśnie ten czas.
Kilka dni temu natknęłam się też na taki oto tekst:
Woda nie stawia oporu. Woda płynie. Gdy zanurzysz w niej dłoń, czujesz jedynie pieszczotę. Woda to nie mur, nikogo nie zatrzyma. Lecz woda podąża tam, dokąd chce, i na koniec nic jej się nie oprze. Woda jest cierpliwa. Kropla drąży skałę. Pamiętaj, że w połowie jesteś z wody. Jeśli nie możesz pokonać przeszkody, omiń ją. Tak robi woda” – Margaret Atwood, Penelopiada
Te słowa nie przyszły do mnie przypadkiem. I woda nie jest przypadkiem. Od dłuższego czasu ciągnie mnie do niej podczas wędrówek, lubię ją obserwować, siedzieć blisko wody, to mnie uspokaja. I rozumiem dlaczego. Kłopoty ostatnich lat nauczyły mnie nie stawiać bezsensownie oporu. Szukam rozwiązań, jak woda szuka najlepszej drogi dla siebie.
Ja też jestem na dobrej drodze.