Listopad. Czas na wędrówki po lesie kurczy się niemiłosiernie – pomiędzy świtem za zmierzchem jest zaledwie kilka godzin dnia. Za to poszerza się przestrzeń – opadłe liście odsłaniają całe płachty nieba i niewidoczne wcześniejszej w gęstwinie ścieżki.
Te, meandrując wśród powiędłych traw, są raczej trasami wędrówek leśnej zwierzyny niż ludzi. Teraz jednak jednych i drugich jest w lesie mniej – jedne szykują się do zimowego snu, inne udały się w cieplejsze strony, a ludzie chętniej spędzają czas w domu. Listopadowy las wycisza się, uspokaja, zastyga. I czeka, by za kilka miesięcy napełnić się feerią dźwięków i barw.
A jednak i listopad nie czyni lasu niemym i bezbarwnym. Choć pożegnaliśmy już motyle, to na jego skraju tam, gdzie rozciągają się stare, zdziczałe ogrody można spotkać kremowo-brązowe szczygły z czerwonymi „twarzyczkami” i żółtymi paskami na skrzydłach.
O tej porze roku ptaki te gromadzą się skupiska i wydają śpiewne dźwięki, zupełnie jakby to był maj. Barwności listopadowemu lasowi dodają także sójki, które na czarno-brązowo-niebieskich skrzydłach wcale nie wybierają się za morze, oraz nabierające na zimę coraz pełniejszych kształtów żółtobrzuche sikorki.
Barwy listopada to nie tylko ptaki, ale także czerwieniące się wśród zielonkawej szarości gałęzi krzewów owoce głogu, pomarańczowo-czerwonawe liście jeżyn, siwo-srebrzyste czupryny przekwitłej nawłoci, nabierajcie w słońcu poświaty starego złota. To także głęboka, ciemna zieleń wilgotnego mchu i popielato-żółtawa biel śnieguliczek.
Listopad. Cas na wędrówki kurczy się niemiłosiernie, a jednak tych kilka godzin dnia wystarczy, by podczas wędrówki zagłębić się w listopadową ciszę i paletę barw późnojesiennego lasu. Chłońmy je, bo wkrótce nadejdą barwy zimy.
Fotogaleria z listopadowych spacerów po lesie