Dolinę Sokołówki odkryłam zaledwie tydzień temu. Wówczas było deszczowo i zajrzałam tam tylko na chwilę. Za to wczoraj piękna, bo wreszcie wiosennie słoneczna pogoda sprzyjała dłuższej wędrówce.
Sokołówka to niewielka, bo licząca niecałe 14 kilometrów długości rzeczka, przepływająca przez Łodź i będąca lewym dopływem Bzury. Kiedyś Sokołówka miała swe źródła na północny-wschód od Łodzi, w rejonie wsi Rożki, obecnie na mapach jej początek jest zaznaczany na Marysinie, czyli w granicach Łodzi. Ujście Sokołówki znajduje się natomiast poza granicami miasta, poniżej wsi Sokołów (stąd nazwa rzeczki).
Podczas dzisiejszej wędrówki dolinę Sokołówki przeszłam, zaczynając od parku im. A. Mickiewicza na Julianowie, a kończąc przy ulicy Szczecińskiej, czyli tam, gdzie odkryłam ją tydzień temu. Zajęło mi to ponad trzy godziny, wliczając w to dwa krótkie postoje i czas na robienie zdjęć. Całość tej trasy można podzielić na kilka różniących się walorami krajobrazowymi odcinków.
Dolina Sokołówki – od parku Mickiewicza do Aleja Włókniarzy
Park Mickiewicza na Julianowie zapewne zna każdy łodzianin. Klimatu temu miejscu nadają stawy, które powstały poprzez spiętrzenie wody właśnie na Sokołówce. Na jednym ze stawów znajduje się wyspa, obecnie częściowo wygrodzona na tzw. ptasi azyl, czyli miejsce lęgowe dla ptaków. Kiedyś, gdzie obecnie jest park, znajdowała się ponoć średniowieczna osada. Dziś oczywiście nie ma po niej śladu. Za to moją uwagę – ilekroć tam jestem – przykuwają pochylające się nad wodą wierzby, które o tej porze roku, gdy wypuszczają młode listki, zielenią się szczególnie intensywnie.
By iść w dół Sokołówki, należy wyjść z parku, przejść na drugą stronę Zgierskiej, gdzie także znajduje się staw zwany zbiornikiem „Zgierska”, również będący częścią Sokołówki. Nad stawem, a potem wzdłuż rzeczki, która biegnie na zachód, w stronę Aleja Mickiewicza, znajduje się ścieżka spacerowa. Teren ten porośnięty jest drzewami i nazywany jest Parkiem nad Sokołówką. Choć jest zagospodarowany – wzdłuż ścieżki znajdują się bowiem wygodne ławki, a po obu stronach rzeczki jest osiedle – to sprawia wrażenie nieco dzikiego miejsca. Może dlatego, że w przeciwieństwie do parku Mickiewicza, spacerowiczów spotyka się tu rzadko.
Tuż przez alejami Mickiewicza, po prawej stronie od Sokołówki, znajduje się staw „Teresy”. Tu także można odpocząć na ławeczce, szkoda tylko, że ptaków wodnych jest jak na lekarstwo. Widziałam tu zaledwie dwie kaczki.
Dolina Sokołówki – od aleja Mickiewicza do ulicy Brukowej
To moim zdaniem najciekawsza część wczorajszej trasy. By dalej podążać doliną Sokołówki, musiałam przejęć na drugą stronę alei Mickiewicza, iść wzdłuż dźwiękochłonnego muru, następnie skręcić w ulicę Lewą i dojść do ulicy Heleny Wolff, a potem w stronę lasu rozciągającego się po prawej stronie Sokołówki. Po jej lewej stronie, na nieco wzniesionym terenie, znajdują się jakieś zabudowania przemysłowe, krzaki jednak je przesłaniają, więc tak bardzo mi one nie przeszkadzały. Las za to mi się spodobał, myślę, że głównie za sprawą rozległych kobierców zawilców, które jeszcze kwitną, choć już widać na płatkach, że ich czas powoli przemija.
A Sokołówka? Widziałam na niej żeremia bobrowe oraz ślady działalności bobrów na drzewach. Nie były to jednak świeże ślady, więc nie wiem, czy bobry są tu nadal. Niewątpliwie jednak żeremia nadają temu odcinkowi rzeczki tak miły memu sercu „dziki” klimat.
Będąc mniej więcej w połowie tego odcinka trasy, postanowiłam odejść od biegu rzeki i skierować się na północny-wschód w stronę użytku ekologicznego nazwanego „Międzyrzecze Sokołówki i Brzozy”. Brzoza to niewielka rzeczka, która jest prawym dopływem Sokołówki.
Teren pomiędzy tymi strugami, to – moim zdaniem – bardzo ładne miejsce. Nadaje się zarówno na zwykłe spacery, jak i bardziej dziką eksplorację, szczególnie w miejscu ujścia Brzozy do Sokołówki. Tutaj bowiem teren robi się podmokły, nieco bagnisty, zarośnięty krzewami, a poruszać się można w zasadzie po ledwo widocznych ścieżkach zwierzęcych. To tutaj, na powalonym i omszałym pniu starego drzewa zrobiłam sobie pierwszy postój, by napić się herbaty i wsłuchać się w las.
Po odpoczynku udałam się przez jakieś chaszcze w stronę ulicy Brukowej.
Dolina Sokołówki – od Brukowej do linii kolejowej Radogoszcz Wschód – Łódź Żabieniec
Ten odcinek mnie pokonał. Nie chcąc iść ulicą Liściastą, tylko jak najbliżej Sokołówki, znalazłam jakąś wąską i ścieżkę wśród gęstych krzewów, biegnącą wzdłuż rzeczki. Mimo że trzeba było trochę przedzierać się przez krzaczory, to początkowo szło się całkiem dobrze. W pewnym momencie jednak zrobiło się naprawdę gęsto i zwątpiłam, czy idę ścieżką wydeptaną przez ludzi. Po chwili już nie miałam wątpliwości, że jednak nie. W odległości niespełna kilku metrów usłyszałam dobiegający z gęstych zarośli hałas – trzaskanie gałęzi, chrumkanie, piski. Mało brakowało, a wpakowałabym się w legowisko dzików, stąd takie poruszenie.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie obejść jakoś tego miejsca, ale dookoła były tylko gęste krzaki, przez które trudno było cokolwiek wypatrzyć, więc postanowiłam się jednak wycofać. Wróciłam do Brukowej i już grzecznie dalej szłam ulicą Liściastą do torów kolejowych.
Dolina Sokołówki – od torów do ulicy Żabieniec
Ten odcinek obfituje w wodę, a dokładniej – po prawej stronie rzeczki znajdują się tu dwa stawy. Pierwszy to zbiornik przepływowy Pabianka, do którego doszłam, skręcając tuż za torami w lewo, a potem w prawo. Następnie idąc z jego lewej strony, doszłam do drugiego zbiornika o nazwie Żabieniec. Tereny te są ogólnodostępne i stanowią dobre miejsce dla relaksu nad wodą, co było widać po odpoczywających tu osobach. Jeśli komuś nie chciałby się iść tak jak ja szłam, to nie ma też problemu, by dojechać tu samochodem.
Dolina Sokołówki – od ulicy Żabieniec do Szczecińskiej. Zakończenie trasy
To był już końcowy odcinek drogi wczorajszej wędrówki doliną Sokołówki. Szłam nie tyle wzdłuż rzeki, co po jej prawej stronie, ścieżką biegnącą na granicy zadrzewień i pól. Odcinek dość monotonny, ale podczas wędrówki i takie są potrzebne. U mnie wówczas występuje zmiana trybu z wymagającej uwagi obserwacji na spokojne myślenie flow, czyli myśli sobie do głowy przychodzą i sobie odchodzą, czasem jakaś zatrzyma się na dłużej. Mnie to bardzo uspokaja. Polecam wypróbować, a zobaczycie, co się dzieje z czasem.
Gdy doszłam do Szczecińskiej postanowiłam na zakończenie zajrzeć w miejsce, które odkryłam tydzień temu. Przeszłam więc na drugą stronę ulicy i kierując się za zabudowaniami jakiegoś samochodowego szrotu, doszłam do Sokołówki. Właśnie zachodziło słońce. A ja sobie pomyślałam, że mam jeszcze do przejścia końcówkę rzeczki, czyli do jej ujścia. Ale to już następnym razem.
To samo miejsce, ale podczas deszczowej pogody, możesz zobaczyć tu: Dolina Sokołówki i Las Okręglik
Jeśli chciałbyś powtórzyć moją trasę, to orientacyjną mapkę znajdziesz na moim profilu na FB. Link tu:
Opowieści Wędrowne i inne historie.
A jeśli nie chcesz powędrować doliną Sokołówki, to teraz możesz ją przebyć wirtualnie, jeszcze raz oglądając fotki.
Jak też się pani chce tak łazić po tych chaszczach. Dorosła baba a taka dziecinna.
Łażenie po chaszczach to bardzo poważna sprawa. W sam raz dla takich kobiet jak ja 😊
Nie lubię Łodzi, ale może dlatego, że jej nie znam. Nawet nie wiedziałam że są tu takie w sumie fajne miejsca
Kiedyś też nie lubiłam Łodzi, ale jak zaczęłam ją poznawać, to też i trochę kochać, miłością trudną, to fakt, ale jednak…