Czapla biała, a dokładniej para czapli, uraczyła mnie dziś swoją obecnością.
Idąc wzdłuż rzeki, dostrzegłam je z daleka, najpierw jedną, potem dołączyła druga. Przy słonecznej pogodzie biel ich piór pięknie odcinała się na na tle złocistych brązów.
Jako że czapla biała to gatunek wędrowny i w Polsce bardzo nieliczny, zapewne nad Nerem zrobiły sobie tylko przystanek w przelocie na docelowe żerowisko.
Po kilku minutach brodzenia w wodzie, wzniosły się ponad szuwarami, trochę nade mną pokołowały, a potem odleciały na zachód.
Gdy tak na nie patrzyłam, jak znikają w oddali, aż nie chciało mi się wierzy, że kiedyś ludzie masowo do tych pięknych ptaków strzelali po to, by zdobyć pióra i przyozdobić nimi damskie kapelusze.
Pewnie dlatego, że były kiedyś tak bardzo prześladowane przez człowieka, czaple białe są niezwykle płochliwe.
Obserwując je, stałam więc cichutko w szuwarach, chciałam podejść bliżej, ale zrezygnowałam.
Wolałam trochę dłużej się im poprzeglądać, bo czyż nie są piękne?