Już wiosna radosna i szemrze strumyczek, w gaiku słowiczek już śpiewa – tak oto zaczynał się wierszyk, jakiego nauczyła mnie moja ukochana babcia Zofia, gdy miałam może pięć lat.
Niestety, dalszej części wierszyka już nie pamiętam (eh, starość!), ale w tym roku postanowiłam cieszyć się wiosną jak dziecko (no tak, na starość podobno niektórzy dziecinnieją ;-). Na czym więc będzie ta moja dziecięca radość na wiosnę polegać? Przede wszystkim na zachwycie tym, co małe, kruche, delikatne, niepozorne, proste, a przez to najprawdziwsze z prawdziwych.
Dlaczego? Bo świat obecnie jest tak zakłamany, obłudny, pokręcony, że dla zachowania jakiejś równowagi psychicznej potrzeba mi właśnie tego dziecięcego, co wcale nie oznacza dziecinnego, zachwytu nad tym, co jeszcze zakłamaniu się nie poddało. Potrzeba mi tej prostej radości bez kalkulacji, tego okrywania cudowności stworzenia. I to jest moje wiosenne pragnienie.
A Wam z okazji wczorajszego nadejścia wiosny astronomicznej (co nastąpiło dokładnie o godz. 22.24) oraz dzisiejszego pierwszego dnia wiosny kalendarzowej (bo mamy kilka różnych wiosen) życzę, byście łapali piękne i dobre chwile, które choć same w sobie, jak i ta wiosna, przeminą, to w Was zostawią światło wspomnień.
Wiosna…
Dziękuję. od kiedy odnalazlam Pani blog, czuję jakbym spotkała bratnią duszę. Piękne zdjęcia, piękna natura i piękna kobieta z Pani.
Ojej, pięknie dziękuję za te miłe słowa 😘. Może zechce Pani coś więcej o sobie powiedzieć? Np. skąd Pani pochodzi? Jeśli nie w komentarzu, to zawsze może też Pani do mnie napisać mail. Bratnie dusze, łączmy się ♥️