Zaczęła się przeprowadzka. Powoli obejmuję w emocjonalne posiadanie moją nową przestrzeń i zaczynam nazywać ją domem.
Domem w znaczeniu nie tylko jako budynek, ale domem mojego serca, ciała i duszy. Moją enklawą, schronieniem, moim światem. Bezpiecznym, przytulnym, swojskim. Moim.
Ten proces zaczął się już jakiś czas temu, chyba wtedy, gdy po raz pierwszy rozpaliłam ogień w kominku i poczułam jego ciepło, zobaczyłam wesoły taniec płomieni i ich blask.
Ten proces nie zakończy się też z wniesieniem ostatnich mebli czy powieszeniem zasłon.
Udomawianie mojej enklawy będzie trwało jeszcze długo. I tak właśnie ma być.
Muszę wydeptać w moim domku swoje ścieżki, one muszą się oswoić z moimi stopami. Ściany muszą nasączyć się moim oddechem, ja muszę dotknąć powietrza w każdym kącie.
Mój dom i ja będziemy się przenikać. Nabierać do siebie zaufania, chronić się i żyć.
Przeprowadzka to dopiero początek tej pięknej, wspólnej drogi nowego życia.
Kocham to miejsce. Kocham mój dom.