Są gdzieś w mojej pamięci takie miejsca, do których racjonalnym umysłem dotrzeć nie potrafię. Każda próba wejścia w nie i poukładania myśli w logicznie wytłumaczalną całość kończy się niepowodzeniem. Natrafiam na ścianę i ciemność.

Ale te miejsca stają się dostępne, gdy zaglądam tam przez okno intuicji. Wówczas zamiast swoje myśli rozumieć, czuję je. Zamiast szukać dla nich wyjaśnień, po prostu przyjmuję, a zamiast czynić je sobie poddanymi, zostawiam wolnymi i przyglądam się, dokąd mnie prowadzą.

Ten stan intuicyjności jest mi szczególnie bliski podczas wędrówek i kontaktu z naturą. Owszem, ta racjonalna część mnie szuka wytłumaczeń, dlaczego coś jest takie, a nie inne. Ale – zgodnie z przysłowiem „im głębiej w las, tym więcej drzew” – im bardziej szukam racjonalnych odpowiedzi, tym więcej zadaję pytań i nie widzę wyjścia.

Dlatego dobrze, że poza fizyką – czyli czymś, co nadaje miarę rzeczom, istnieje też metafizyka. Niemierzalne, pozaczasowe istnienie.

Brzozy moje, brzozy…

Wczorajszy spacer po lesie był pod tym względem szczególny. Gdy cały świat znowu się zamyka, ja, jakby dla zachowania w przyrodzie równowagi, poczułam nieodpartą potrzebę otworzenia się. Ta potrzeba nie była jakoś dookreślona, wykoncypowana, po prostu poszłam za nią intuicyjnie.

Gdy tylko weszłam do lasu, nabrałam głęboko powietrza, wyprostowałam się, wyciągnęłam szyję, uniosłam brodę i łagodnie opuściłam ściśnięte ramiona. Czułam, jak moja klatka piersiowa otwiera się na świat, płuca napełniają się aż po brzegi świeżością, a ja rosnę i staję się lżejsza. Radośnie lżejsza.

I to wszystko działo się nie dlatego, że tak pokierowały mną moje myśli, ale intuicja. Czasem tłamszę ją, obawiając się śmieszności, wykpienia, ale nie wczoraj. Wczoraj poszłam za nią całą sobą, zupełnie jakby miał się świat skończyć.

Po godzinie wędrowania w tym lekkim stanie ducha dotarłam do brzozowego lasu. Już wiedziałam, że tak musiało się stać. Kocham brzozy, są piękne niezależnie od pory roku i pogody. Niezależnie od tego, czy stoją same, czy w grupie, czy porastają urozmaicony teren, czy zwykły ugór, który czynią zawsze niezwykłym.

Hej, hej, brzozy moje, choć przez chwilę być jedną z was, hej, hej, brzozy moje, być jedną z was choć raz – zaśpiewałam cichuteńko. I to było coś nowego, chyba nigdy dotąd nie podśpiewywałam sobie w lesie. Aż uśmiechnęłam się sama do siebie. A może do brzóz? I przylgnęłam do jednej z nich.

Tak zapamiętałam tę chwilę:

Przedziwne uczucie, stoję i przytulam się do brzozy. Dużo ich tutaj. Nieco pochylone, sprawiają wrażenie jakby chciały dokądś pójść, a przecież tkwią w miejscu. Stoją, uginają się i poddają wiatrowi. Ten miękko smaga ich bezlistne jeszcze korony i czesze wietrznymi palcami. A ja, przytulona do brzozowego pnia, ze stopami zatopionymi w mchu czuję, że się kołyszę. Góra, dół, góra, dół. Miękko, powoli. Czuję, jakby to ziemia oddychała pod moimi stopami, czuję jej życie. To spokojne falowanie ziemskiego brzucha kołysze mnie i koi. Dobrze mi. Nawet wtedy, gdy wiatr nieco mocniej zakołysze gałęziami, jakby chciał jeszcze bardziej przygiąć brzozę do ziemi. Lecz ona, pochylona, miękko się poddaje, a ja razem z nią. I teraz pod stopami czuję już nie tylko falowanie, ale i drżenie. Rozchodzi się pniem, od samej ziemi i od szczytu i spotyka się we mnie. I znów czuję kołysanie i życie, i spokój, i trwanie. Jestem.

Hej, hej, brzozy moje, choć przez chwilę być jedną z was, hej, hej, brzozy moje, być jedną z was choć raz – znowu zaśpiewałam cichutko, opuszczając brzozowy las i wchodząc między sosny. Te szumiały intensywnie zielonymi igłami. I znów zanuciłam: Szumią sosny, szumią w lesie, a pieśń sosen hen się niesie. A potem zagłębiłam się w leśną, jeszcze nagą gęstwinę.

Z czterogodzinnej wędrówki wracałam ukojona.


Fotorelacja – Uroczysko Lublinek

 

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.

Subscribe
Notify of
guest

2 Comments
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Maria Ewelina
Maria Ewelina
3 years ago

Kocham brzozy, mam przy domu cały szpaler brzóz. Witają mnie gdy wracam do domu z pracy. 😊