Pojawił się nagle, w zasadzie najpierw usłyszałam szum, jakby swym galopem obudził wiatr, a potem kątem oka dostrzegłam ruch pomiędzy pniami sosen. „Złapałam” go, gdy wbiegał do młodnika. A potem las rozgorzał zachodem słońca.
Chwilę przedtem usłyszałam donośne i przeciągłe „kwi, kwi, kwi, kwi, kwi, kwi”. Uniosłam głowę w górę, by poszukać wzrokiem czarnej, ptasiej sylwetki. Mignął mi w locie, by potem wylądować na pniu wysokiej sosny oświetlonej ciepłym światłem. Cieszę się, że ma on swój rewir w lesie koło mojego domu.
Szłam na granicy starego lasu i młodnika. Pod stopami chrzęściły mi odpadłe od pni suche gałęzie drzew, wyszarzone słońcem i deszczem. Pomyślałam – kości starego lasu, które znalazły spoczynek we wrzosach i mchu. Będą jeszcze długo oddawać Ziemi cząstki siebie.
Gwiazdy spadają po cichu. Gdy o północy stałam na tarasie i patrzyłam w czarne niebo, słyszałam tylko ciszę łąk i nocnego lasu. Gdy dostrzegłam „gwiazdę”, taką niemą, lecącą ku ziemi, nim zniknęło jej światło, zdążyłam jeszcze pomyśleć marzenie. Te najpiękniejsze też spełniają się w ciszy.
Od kilku dni nie słyszę już u siebie żurawi. Smutno mi, bo ich odgłosy na stałe wpisały się w pejzaż mojej ziemi. Może to tylko chwilowe opuszczenie? Już tęsknię…
Zwierzaki i przyroda to natura. Przez tą naturę patrzy na nas … i my poprzez nią patrzymy na ….
Gdy żyje się w oderwaniu do natury, ma się wrażenie, że życie to linia prosta, a wcale tak nie jest. Życie to cykliczność, ciągłe odradzanie się i umieranie, dosłowne i symboliczne, to światło i ciemność, to dźwięk i cisza, to obfitość i brak.