Przyzwyczajam się do nowego życia. Życia na wsi, w drewnianym domku pod lasem. A oto moi dzisiejsi goście i moi sąsiedzi.
Siedzieć sobie na tarasie i mieć przyrodę na wyciągnięcie ręki to jest to!
Dziś odwiedził mnie dudek. Usiadł sobie na drewnianym płocie i lustrował okolicę. Chwilę poświęcił też na czyszczenie piórek.
Jako że dudek jest dziuplakiem, podejrzewam, że gniazdo ma kilkaset metrów dalej w starym, zdziczałym sadzie.
U siebie na działce widziałam go jednak po raz pierwszy, ale mam nadzieję, że nie ostatni.
Wielka radość sprawił mi dziś też inny gość. Piękny rudy lis.
Najpierw usłyszałam donośne odgłosy bażanta, zerknęłam więc za płot i zobaczyłam go. Przechadzał się wzdłuż ogrodzenia.
Szybciutko wzięłam aparat i podeszłam po cichutku trochę bliżej. Udało się go sfocić nim mnie dojrzał i po krótkiej chwili zastanowienia, kto zacz, zbiegł.
Poza gośćmi mam też stałych sąsiadów. O bażantach już pisałam. Dziś przedstawiam Wam więc Pana Bobra.
Ma swoje żeremie jakieś niecałe sto metrów od mojego domu. Ale wcale mi to nie przeszkadza.
Choć zwykle prowadzi nocne życie, dziś wyjrzał ze swojego żeremia już pod wieczór. Pewnie deszczowa pogoda go wywabiła, dzięki temu mogłam go sfocić.
Szkoda tylko, że nie był rozmowny i gdy tylko mnie zauważył, zaraz odpłynął. Może następnym razem sobie pogadamy? 😉