Las jest moim żywiołem. W nim czuję się jak w jakimś tajemniczym świecie, świecie baśni i legend.
Szczególnie ciągnie mnie do puszczy i od pewnego czasu realizuję ważny dla mnie projekt – przejścia przez wszystkie puszcze w Polsce, co zaczęłam już realizować i o czym piszę na moim blogu wędrownym „Opowieści Wędrowne”.
Na razie byłam w Puszczy Białowieskiej, Knyszyńskiej i Augustowskiej, tak więc jeszcze wiele przede mną.
A potem może wyruszę też w świat?
Choć to nowy projekt, to ta skłonność do lasu i drzew była we mnie od dawna. I znajdowała także poetycki wyraz, jak choćby w wierszu „Huragan” z tomiku Życie Niedokończone.
Oto on:
Huragan Jeszcze wczoraj takie dumne połamane leżą smutne, swe korony dziś wtulając w dywan mchu, co zakrywa im nieznany ziemi chłód. Jeszcze wczoraj pięły w górę się ku niebu niczym ptak na zielonych skrzydłach liści i dawały światu znak, że są takie nieśmiertelne i wiek wieków będą stać. Ale przyszedł niespodzianie przeznaczenia smętny oddech i położył w huraganie drzew korony, co bawiły się z chmurami, a konarów twardy splot ugiął dumne na kolana. Pnie tak smukłe jeszcze wczoraj dzisiaj krwawią niczym rana łzą żywiczną, co odmierza znowu odrodzenia czas. Choć cmentarzem dziś polana, choć cmentarzem dzisiaj las. [Bogumiła Kempińska-Mirosławska, z tomiku "Życie niedokończone"]
Choć powalone wichrem drzewa, a nawet całe połacie lasu, przedstawiają widok niezwykle smutny, to są też koniecznym ogniwem przemian zachodzących w naturze.
I chyba o tym jest ten wiersz…