Był sobie Tydzień, a każdy Dzień miał w nim swoje miejsce.
Choć ludzie różne traktowali poszczególne Dni, jedne lubili bardziej, a inne zdecydowanie mniej, to Dniom to zupełnie nie przeszkadzało.
Spokojnie następowały jedne po drugich, w zgodnie ustalonym od wieków porządku.
Poniedziałek zawsze żegnał Niedzielę i zawsze spotykał się z Wtorkiem o północy, Wtorek to samo czynił ze Środą, a ta z Czwartkiem i tak do końca Tygodnia – bez kłótni i swarów.
Bo wszystkie Dni wiedziały, że każdy jest po coś i każdy jest potrzebny na swój, wyjątkowy sposób, by tworzyć Tydzień.
Aż pewnego dnia, a którego, to o tym dalej, bo wyszła z tego niezła chryja, więc pewnego dnia, coś się zmieniło.
A sprawcą tej zmiany był Nowy Porządek, wielki, ale niebezpiecznie szalony reformator tego, co od wieków ustalone, który strasznie w całym Tygodniu namieszał.
I tak najpierw uznał, że kompletnie bezużyteczna jest Niedziela, która tylko rozleniwia ludzi i co gorsza, prowadzi niektórych do świątyń zamiast do sklepów, gdzie powinni karmić bogów Konsumpcjonizmu lub oddawać się w pocie czoła pracy, która według zaleceń dawnego guru Nowego Porządku czyni wolnym.
cdn.