Wracam do pomysłu, aby w każdy ze poniedziałek tu, na blogu, publikować jakiś swój tekst literacki, który już ukazał się drukiem. Dziś zaczynam utworem pt. „Las”.
Choć ukazał się w wydanym jesienią 2022 roku zbiorze wierszy pt. TO TYLKO CHWILE, to tekst „Las” w zasadzie wierszem nie jest. Gatunkowo można go zaliczyć do prozy poetyckiej. Ale czy to ważne?
Myślę, że ważniejszy od przynależności gatunkowej jest treść i klimat tekstu. A ten, mam nadzieję, jest trochę senny, a trochę metafizyczny. Zresztą oceńcie sami.
Las
Pośrodku pustego pokoju bez ścian – ach – więc skąd wiem, że to był pokój? – pomińmy jednak to pytanie. Więc pośrodku pustego pokoju stało krzesło. Także puste.
A jednak wyglądało jak człowiek zgięty w pół i w kolanach, który przykucnął, bo zabolał go brzuch – centrum jego żywota.
Stało więc krzesło, ja usiadłam na nim. Biała koszula sięgała mi kostek, zakrywając moją winę i niewinność zarazem. Rozejrzałam się.
Z powietrza gęstego jak mleko wyłoniła się postać: Stara Kobieta otulona siwymi włosami, które spływały jej z ramion jak języki lodowca. Nie było mi jednak zimno.
Stara Kobieta patrzyła na mnie, zbliżając się, sunęła w białej koszuli na fali mlecznego powietrza. Tak, te oczy zapamiętam na zawsze.
Stara Kobieta uklękła i postawiła przede mną miskę z wodą. Woda była krystalicznie czysta. Wiedziałam, że muszę włożyć do niej nogi.
Nie padły żadne słowa, nic, co byłoby dźwiękiem, nie wyłoniło się, a jednak usłyszałam – umyję ci teraz stopy. Byłam zawstydzona jej uniżeniem i jej wielkością zarazem. Poddałam się.
I tak oto Stara Kobieta przygotowała moje stopy na drogę.
Dziękuję ci, Królowo – powiedziałam, choć przecież na jej głowie nie było żadnej korony. Tylko fale siwych włosów.
Mury, których nie było, runęły. Krzesło się wyprostowało i stało się kosturem.
Rozejrzałam się znowu.
Dookoła był las.
A teraz słowo wyjaśnienia. Ten tekst nie wziął się tak zupełnie znikąd. W zasadzie jego treść odzwierciedla sen, jaki miałam mniej więcej o tej porze w 2005 roku.
Pamiętam ten sen bardzo dokładnie, gdyż poruszył mnie do głębi swoją symboliką. I nie chodzi tu o żaden sennik, ale te elementy, które mają swoje odniesienie w kulturze, np. mycie nóg, kostur, postać starej, siwej kobiety. I sam las także. Choć występuje on na końcu tej poetyckiej mini opowieści, to w zasadzie będąc skutkiem przemiany, jaka zaszła w pokoju, staje się początkiem nowej drogi.
Ten sen także nie pojawił się wówczas znikąd. To był dla mnie ważny rok. Jeden z tych, które wpływają w szczególny sposób na inne lata. I ten sen był wówczas tego zapowiedzią lub inaczej – sennym zobrazowaniem intuicji.
Las porszewicki w zimowej odsłonie
Mistyczny ten tekst. Przeczytałam go dziś 2 razy z kilkugodzinną przerwą. Co ciekawe teraz dopiero, czyli za drugim razem, dostrzegłam coś dziwnego. Muszę Ci o tym napisać Filovero. W tym wierszu powiedziałaś do starej kobiety, która umyła Ci stopy przed Twoją wędrówką „Królowo”, choć nie miała na głowie korony. Ja wczoraj wieczorem nazwałam tak Katarzynę Simonienko (od terapii lasem), którą zagadnęłam na F-u. I ona mi odpisała, na co wcale nie liczyłam. W odpowiedzi napisałam do niej krótką wiadomość – nazywając ją „Leśną Królową”. Szkoda, że nie mogę tu wstawić screena, ale chyba mi wierzysz, nie mam żadnego w tym celu, żeby bajdurzyć 😉 Świetny ten Twój sen Filovero, bardzo gęsty od znaczeń i jakby proroczy, bo przecież teraz Las to Twój drugi dom z mnóstwem różnych pokoi 😉 Ja dziś też bylam w lesie, od tygodnia go nie odwiedzałam i czułam potrzebę spotkania. Jutro rano… Czytaj więcej »
Pięknie dziękuję, że nadal tu jesteś, ostatnio właśnie myślałam o Tobie, co słychać. A co to snu, tak, jeszcze długo po obudzeniu miałam dziwne uczucie, że to nie jest zwykły sen, ale że jest w nim przesłanie. A książki pani Kasi Simonienko znam, mam nadzieję, że kiedyś też poznam osobiście autorkę. A tak poza tym wszystkim, to jestem Ci naprawdę wdzięczna, że zaglądasz do mnie i dzielisz się ze mną swoimi odczuciami, Może kiedyś poznamy due w realu! Serdecznie pozdrawiam 😊