Pewnie byłeś kiedyś zakochany. Może nawet nie raz, może wiele razy. A może wciąż czekasz, na tę jedyną, albo już nie czekasz, bo masz ją przy sobie.
A może żałujesz, że miałeś, ale tego nawet nie zauważyłeś, bo czym innym byłeś zajęty. Albo zauważyłeś, lecz ją odrzuciłeś, bo była jakaś taka nie taka, jak sobie wymyśliłeś.
A potem mijały miesiące, a nawet lata. Ty wciąż szukałeś, tej jedynej, błąkałeś się ze swym wolnym sercem to tu, to tam. I nic. I czas ważności zakochania minął.
I to dla Ciebie jest ten tekst piosenki, jedynej, jaki kiedykolwiek napisałam.
Nie znam do niej melodii, bo nikt jej jeszcze nie skomponował, więc możesz ją sobie zaśpiewać na swoją własną melodię. A może nawet ją skomponujesz?
A może pójdziesz krok dalej i się zakochasz?
Bo może na miłość zawsze jest pora?
Piosenka o jedynej Tamto lato, koniec sierpnia, plaża, gdzieś nad ranem. Gdy wracałem całkiem bosy, zachwyciły mnie jej włosy, włosy wiatrem rozczesane. I już chciałem pleść warkocze, splątać je wrzosami. Gdy ujrzałem na dnie oczu, że nie dla mnie są z nią noce czarne jak atrament. Bo ona taka płowa, taka jasna, taka przeźroczysta, choć pełna dobrych manier i gry na fortepianie, to smutna jak przystań wieczorem w listopadzie. Jesień, niebo obleczone w błękit całkiem blady. Gdy wracałem już nie bosy, zachwyciły mnie jej włos,y włosy pełne czekolady. I już chciałem wpleść w warkocze jarzębin korale, gdy ujrzałem znowu w oczach, że nie dla mnie są z nią noce w orzechowym sadzie. Bo choć czekoladowa, to taka blada, taka przeźroczysta. Cóż, pełna dobrych manier i gry na fortepianie, lecz smutna jak przystań wieczorem w listopadzie. Miesiąc kapał za miesiącem, kapał rok za rokiem. Wtedy nagle zrozumiałem, że straciłem, zaplątałem życie w winorośle, i że ... Nie dla mnie podszepty świtu i rzęsy otrzepane ze snu. I usta w smaku konfitur pełnych miodu i mchu. I tylko ona, taka jasna, taka blada, taka przeźroczysta. Cóż, pełna dobrych manier i gry na fortepianie, i smutna lecz bliska. [Bogumiła Kempińska-Mirosławska, Piosenka o jedynej]