Był sobie raz Szerszeń. Choć wyglądał jak inne szerszenie, to wcale nie był taki inne. Dużo myślał i ciągle coś go gnębiło, tylko nie wiedział co. 

Aż pewnego razu, gdy po raz kolejny dwunożny stwór zwany człowiekiem, oganiał się od Szerszenia z krzykiem, ten uświadomił sobie, co go gryzie.

– Jestem zły i wszyscy mnie nienawidzą – pomyślał ze smutkiem i jakoże nie mógł tej myśli znieść, postanowił skończyć ze sobą. By to uczynić, poleciał na drogę, którą pędzą mechaniczne konie.

– Jak tylko mnie jeden z nich przejedzie, zginę od razu pod kołami i nic nie poczuję – pomyślał, siadając na jezdni nieruchomo.

Gdy Szerszeń tak czekał i czekał na śmierć, a auta jeździły, wciąż mijając go jakimś cudem, nieruchomym owadem zainteresował się dwunożny stwór zwany Człowiekiem, ale płci pięknej. Podeszła do jezdni i łypiąc szklanym okiem obiektywu, pochyliła się nad Szerszeniem.

– Ooo, mój pierwszy szerszeń! – pomyślała z radością i uśmiechając się do siebie, cyknęła fotkę.

Gdy Szerszeń zauważył, że ktoś przygląda mu się z zainteresowaniem i wcale przed nim nie ucieka, to prawie podskoczył z radości.

– Może nie jestem taki zły? Może jednak komuś sprawiam radość? – pytał sam siebie, a w maleńkie szerszeniowe serduszko wlała się nadzieja. – Chcę jednak żyć! – pomyślał nagle i chwytając się jej, Szerszeń zamachał skrzydełkami.

I zrobił to w ostatniej chwili, bo gdy tylko podniósł się do lotu, dokładnie w miejscu, gdzie siedział, przejechał ciężki koń mechaniczny. 


Pomysł na tę bajeczkę pojawił się podczas mojej wędrówki spalskiej, gdy zauważyłam na szosie szerszenia niereagującego na przejeżdżające auta. Eh, te pomysły, mogą pojawić się w każdej chwili :-). 

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.