Był sobie Król i piękna Królowa, która nosiła piękne szaty. Oczywiście wszyscy się nią zachwycali, za wyjątkiem jednego człowieka. Niewidomego Starca, który twierdził, że Królowa nie tylko nie jest piękna, ale że jej w ogóle nie ma.

Ale któż by wierzył ślepcowi! Ponieważ jednak swoimi wątpliwościami siał wśród poddanych ferment, Król, dla którego piękno i istnienie Królowej było sprawą honoru, chcąc udowodnić, że Starzec się myli, postanowił obnażyć Królową. Stwierdził bowiem, że naga prawda Królowej jest lepsza niż ślepe kłamstwo Starca.

I tak każdego dnia, przez tydzień, Królowa miała zdejmować jedną szatę, by siódmego dnia pokazać się poddanym w całej krasie. Starzec natomiast miał móc dotknąć Królowej, by przekonać się, że istnieje, a w kształtach poznać jej piękno.

Warunkiem takiej próby było jednak to, że jeśli Starzec się myli, to zaraz po tej próbie prawdy zostanie ścięty. Ale jeśli jego słowa okażą się prawdziwe, królewski lekarz uleczy go ze ślepoty. I Starzec zgodził się.

Zaczęła się próba.

Po pierwszym dniu, gdy Królowa zdjęła wierzchnią szatę, zajaśniała jeszcze większym blaskiem. Drugiego dnia tak samo. Trzeciego też. Ludzie zaczęli wołać: Starcze, dlaczego chciałeś nas omamić, mówiąc, że Królowa nie jest piękna, a nawet jej nie ma!

Starzec nic jednak nie odpowiedział.

Gdy czwartego dnia Królowa zdjęła kolejną szatę, blask nieco przygasł, piątego jeszcze bardziej, szóstego ludzie zaczęli szemrać: Cóż to się dzieje z naszą Królową? Aż nadszedł dzień siódmy. Do zdjęcia została ostatnia szata.

Wszyscy czekali z zapartym tchem, co też ukaże się ich oczom, gdy szata opadnie. Czekają, czekają i nic. Na środku zamkowego placu stoi wątła, jakby półprzezroczysta postać w pół prześwitującej szacie. Obok stoi Starzec. Król woła:

– Królowo, zdejmij proszę ostatnią szatę i ukaż swoją prawdę.

Cisza. Król woła jeszcze raz:

– Królowo, zdejmij proszę ostatnią szatę, rozkazuję ci!

Gawiedź wstrzymała oddech. Nagle zawiał wiatr, poderwał lekką suknię i uniósł ją nad zamkową wieżę. Król zastygł w kamiennym bezruchu.

Na środku placu zamkowego stała Pustka.

Ludzie zakrzyknęli „och!” i zaczęli się rozglądać po sobie, jakby chcieli zapytać: gdzie jest nasza Królowa?

Nagle jakiś giermek krzyknął:

– Starcze! To wszystko twoja wina! To ty zabrałeś nam Królową! I podniosły się krzyki: Na szafot z nim! Powiesić go!

I gdy tłum zbliżał się do stojącego spokojnie Starca, by dokonać na nim linczu, odezwał się wreszcie Król:

– Starcze, to ja byłem ślepy i nie widziałem, że na co dzień otacza mnie Pustka. Ty otworzyłeś mi oczy. I zadałeś tym ból. Byłem szczęśliwy, a teraz nie mam nic. Królowej nie ma. Muszę więc dotrzymać słowa. Niech mój lekarz cię uleczy.

Tłum przycichł i odezwał się Starzec:

– Królu, nie chcę twojego lekarza, bo gdyby potrafił uleczyć ślepotę, już dawno zauważyłbyś Pustkę. Moja ślepota, jest moim widzeniem. Ponieważ jednak nie mogę go dłużej znieść, proszę, zabij mnie. Bo przekleństwem dla mnie jest widzieć to, czego inni nie dostrzegają i w co nie wierzą.

– Starcze, trudna jest dla mnie twoja prośba. Niech więc choć poznam twoje imię, zanim ją spełnię – odparł król.

– Nazywam się Samotność – rzekł strzec – i jestem już zmęczony życiem.

Król jeszcze tego samego dnia zabił Samotność i postanowił poszukać celu, by wypełnić Pustkę.


 

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. “Opowieści Wędrowne” to blog o tym, co możesz znaleźć, będąc w drodze.