Mówią, że tam, gdzie kończy się wieś, a zaczyna las, stoi stara sosna, a pod nią spoczywa czaszka dzika – obrośnięta mchem, z pustymi oczodołami, które jednak wcale nie są puste.

Bo ten, kto spojrzy w nie nocą, zobaczy coś więcej niż kość — zobaczy ślad oddechu.
Tak mawiała babka, która znała mowę lasu.

Kiedyś ten dzik był panem boru. Rył w ziemi, jakby chciał wydobyć z niej pamięć dawnych czasów, gdy zwierzęta nie znały lęku ani człowieka.

Ale przyszedł dzień, gdy w lesie pojawili się myśliwi. Słońce stało nisko, powietrze pachniało żołędziami i dymem, a kula była ostra i szybka. Dzik upadł.

Myśliwi obdarli dzika ze skóry, podzieli na kawałki i zabrali mięso. Na skraju lasu zostawili jednak głowę, albowiem w mętnych oczach martwego dzika dostrzegli otchłań.

Potem Natura zrobiła swoje – kości czaszki ukazały swą biel, by wkrótce okryć się zielenią mchu. Od tamtej pory czaszka pilnuje granicy lasu. I nikt nie stawia tam domu, nikt w pobliżu nie orze pola.

Ci, którzy tam zabłądzą, mówią, że nocą przez oczodoły czaszki dzika przemyka światło — raz blade, raz złote — jakby coś czuwało, coś patrzyło.

Starzy też powiadają, że czaszka dzika pamięta rytm ziemi, zanim pojawiły się drogi i ogrodzenia, zanim człowiek zawładnął lasem. Że choć bez ciała, to wciąż oddycha — oddechem lasu, nie człowieka, który zapomniał, kim jest naprawdę.

Dlatego, gdy idziesz tamtą ścieżką, lepiej pozdrów ją szeptem: „Ciszo boru, ciszo kości, strzeż tej ziemi i tych, co pamiętają, że z Natury się wzięli”

Bo jeśli nie, wiatr chowający się w oczodołach czaszki może zapytać o twoje imię — a wtedy odpowiesz nie słowem, lecz drżeniem.


Czaszka z boru – tylko powiastka?

Choć to tylko powiastka, która przyszła mi do głowy, gdy znalazłam w lesie czaszkę – jak się okazało – czaszkę dzika, to – jak w każdej bajce – jest w niej ziarno prawdy o charakterze człowieka. Z jednej strony zaborczego wobec Natury, dążącego do jej podporządkowana, wykorzystania, a z drugiej – czującego respekt i szacunek wobec jej sił życia, śmierci i odradzania się.

Wyrazem tego były dawne rytuały. I tak np. czaszka dzika, pozostawiona w lesie na pniu, miała przypominać o śmierci, ale i trwaniu. Mówiło się: „Kość nie umiera, tylko czeka”. Dziś możemy to odczytać jako echo przekonania, że materia pamięta życie.

Czaszka zwierzęca stawała się więc znakiem pamięci natury, a zarazem przedmiotem kontaktu człowieka z jej duchowym wymiarem. Była nie tyle relikwią, co strażnikiem równowagi – między światem dzikim a ucywilizowanym.

W pustych oczodołach czaszki dawni ludzie widzieli coś więcej niż śmierć: widzieli oko natury, które wciąż patrzy.


CDN.

Ze względu na to, że temat kości zwierzęcych pod względem kulturowym, przyrodniczym i nawet medycznym jest niezwykle fascynujący, to jeszcze do niego wrócę. A tak na marginesie, ileż to podczas leśnych wędrówek można znaleźć inspiracji, choćby w takiej czaszce dzika 🙂 


Czaszka z boru


 

Wędruję, piszę i fotografuję, by oswajać przemijanie i inspirować do wędrówek, gdyż każdy czas jest dobry, aby ruszyć w świat. "Opowieści Wędrowne" to blog o tym, co możesz odkryć, będąc w drodze.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Stefan
Stefan
1 dzień temu

JUż kilka razy znależłem czaszki zwierząt w lesie, traktuję to jako trofeum 🙂