Gdy byłam dzieckiem, poza oczywistym faktem, że Boże Narodzenie to święto religijne, kojarzyło mi się ono także z orzechami, bajką Królowa Śniegu, która była przez lata puszczana w ówczesnej, peerelowskiej telewizji w pierwszy dzień świąt, kubańskimi pomarańczami i – oczywiście – z choinką.
Choinkę ubierałam z mamą przygotowanymi wcześniej ozdobami. Poza bombkami były to robione własnoręcznie z kolorowego papieru łańcuchy oraz białe gwiazdki. Te robiliśmy wspólnie z zaprzyjaźnionymi sąsiadami – z białych, wąskich pasków papierów kilka wieczorów wcześniej pletliśmy te choinkowe gwiazdki, rozmawiając, śmiejąc się, po prostu będąc ze sobą.
Choinka musiała być też ubrana w „śnieg”. Jego rolę odgrywały po prostu kłębki waty. No, nie mogło jeszcze na niej zabraknąć pierników i cukierków.
Dziś już takiej choinki nie mam.
W telewizji nie puszczają już bajki Królowa Śniegu. Orzechy też straciły swoją magię. Pomarańcze można kupić cały rok.
Ale nadal jest On. Przyjmijmy go do swojego domu. Bóg się rodzi…
Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia